wtorek, 29 września 2009

Z życia mikrobów VIII – Równi i równiejsi

Pewnemu wybitnemu reżyserowi grozi wreszcie po wielu latach uciekania i migania się stanięcie przed sądem. Sprawa niebanalna, bo dotyczy gwałtu. I to gwałtu na nastolatce. Owa nastolatka wprawdzie zdołała przez ten czas stać się już dojrzałą kobietą, która owemu panu przebaczyła, ale fakt pozostaje faktem: sprawiedliwości nie stało się zadość.

Ze zdumieniem więc obserwuję zabiegi dyplomatyczne, angażowanie się artystów i twórców, pisanie listów i odezw po to, aby ów pan mógł uniknąć procesu. A wszystko dlatego, że ma zasługi dla kultury i jest wybitnym reżyserem.

A teraz wyobraźmy sobie taką sytuację: pewien pan, jakiś mało komu znany pan Kowalski, mieszka sobie w Polsce od wielu, bardzo wielu lat po powrocie z zagranicy. Ponoć był w Stanach, ale powrócił i nikt nie wie za bardzo dlaczego, bo i pan Kowalski niechętnie o tym wspomina. Uprawia ogródek, ochoczo pomaga sąsiadom, ma żonę, którą bardzo kocha i garstkę wesołych dzieciaczków, wszyscy wokół go lubią i z szacunkiem się mu kłaniają na ulicy i to nie tylko dlatego, że pan Kowalski to tzw. „złota rączka”. Ów pan któregoś dnia postanowił odwiedzić Szwajcarię, bo akurat znajomy zaprosił go tam na narty. Ku zdumieniu jego rodziny i całego miasteczka został aresztowany na lotnisku w Zurychu. Okazało się, że uciekł swego czasu ze Stanów, bo groziło mu więzienie za gwałt rzekomo popełniony na nastolatce. Wszyscy są w głębokim szoku. Jednak polski rząd, doceniając przykładne życie pana Kowalskiego i wstawiennictwo mieszkańców miasteczka, śle noty dyplomatyczne, czyni zabiegi wszelkiego rodzaju, by udaremnić ekstradycję do krwiożerczych Stanów. Polscy artyści, malarze, poeci, a nawet żołnierze piszą odezwy i oświadczenia, zbierają podpisy na rzecz uwolnienia pana Kowalskiego....

- Terry, no co ty za bajki opowiadasz! – mruknął przemoknięty Kłapouchy szczękając zębami i próbując się ogrzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz