Pewna pani swego czasu zaskarżyła państwo polskie w Strasburgu. Państwo polskie jest bardzo złe, bo nadal traktuje nienarodzone dziecko jako... dziecko. Owszem, są takie sytuacje, w których uznaje, że to dziecko tak jakby... hm... dzieckiem nie jest i można je zabić czy też – jak to ładnie się mówi – „usunąć” (ale co się dziwić – w końcu w III Rzeszy też ludobójstwo nazywano eufemistycznie „ostatecznym rozwiązaniem”). Jednak mimo wszystko wciąż życie nienarodzonego dziecka i jego prawo do życia stoi w Polsce wyżej w wielu sytuacjach niż egoizm jakiejś paniusi i jej „prawo do własnego brzucha”.
Gdy owa pani wygrała proces, różne małpy zatańczyły z radości. Skakały, mizdrzyły się do kamer telewizyjnych i opowiadały, jakie są szczęśliwe, że gdzieś tam uznano, że jednak państwo polskie jest złe, bo zabrania zabijania. Mnie w tym momencie nie było do śmiechu. Wprost przeciwnie – zrobiło mi się bardzo smutno, bo pomyślałem natychmiast o dziecku owej pani i o tym, co będzie czuło, gdy się dowie, nie tylko o owej radości małp, że uznano prawo jej mamusi do „usunięcia” go z tego świata, ale że owa mamusia w ogóle chciała je zabić i jeszcze za to chcenie zarobiła niezłą sumkę. Od razu ujrzałem taki obraz: Małpy skakały sobie z radości, a dziecko gdzieś tam w samotności płakało w kąciku z dala od kamer telewizyjnych i „nowoczesnych poglądów”.
Owa pani (i prawdopodobnie stojące za nią murem małpy) jednak nie zrezygnowała ze stawiania fundamentów pod budowę nowej cywilizacji, którą papież Jan Paweł II nazwał bez ogródek „cywilizacją śmierci”. Dzisiaj wygrała kolejny proces. Ponoć uraziło ją ingerowanie w jej prywatność przez katolickie czasopismo. Owa prywatność oczywiście nie była naruszona w żaden sposób, gdy pokazywano ją w pozytywnym świetle. Nagle została naruszona, gdy ktoś ośmielił się skrytykować wyrok w Strasburgu i jej osobiste „prawo” do zabijania własnego dziecka. I tak oto polski sąd, dość kuriozalnie interpretując przy okazji tekst redaktora naczelnego katolickiego tygodnika, w rzeczywistości uznał, że katolicy nie mają prawa do wyrażania własnej opinii i nazywania aborcji morderstwem. Katolicy i nie tylko – dodajmy. Przecież katolicy nie są jedynymi, którzy uważają aborcję za zbrodnię.
Domyślam się, że jakimś kolejnym etapem powinna być nowa „noc kryształowa”. Nawet to widzę: małpy tańczą ekstatycznie i palą dokumenty Watykanu oraz publikacje ludzi Kościoła uznające aborcję za zabójstwo nienarodzonego dziecka. Przy okazji wrzucają do ognia ostatni numer ostatniego niezależnego czasopisma katolickiego, które właśnie zostało zamknięte, a w jego redakcji otwierają pierwszą z sieci tysiąca (nomen omen) nowych klinik aborcyjnych.
Pociesza mnie tylko pewna myśl – Tysiącletnia Rzesza nie przetrwała nawet 20 lat, drugi totalitarny zamordyzm nie zdołał dożyć osiemdziesiątki, Kościół natomiast istnieje już niemal dwa tysiące lat. Małpy z pewnością nie mają szans. Niestety, nie obędzie się bez krwawych ofiar. Jak zwykle ucierpią najsłabsi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz