Wygląda na to, że pewien podstarzały gwiazdor muzyki pop, zadeklarowany homoseksualista postanowił zaadoptować ze swoim partnerem dziecko z Ukrainy.
Adopcja dzieci z krajów egzotycznych wydaje się być hobby wśród gwiazdek i gwiazdeczek świata popkultury. Przynajmniej od jakiegoś czasu odnoszę takie wrażenie. Nie zamierzam negować szlachetnych intencji, ale bez wątpienia usynowienie jakiegoś Murzyniątka z Afryki, obdarzenie prawami córki jakiegoś dziewczątka z ubogich rejonów Azji lub Europy Wschodniej, a zwłaszcza fotografia z takim dzieckiem nieźle prezentuje się na okładce kolorowych pisemek dla średnio rozgarniętych. A wziąwszy po uwagę zarobki takich celebrytów, to wydatek niewielki. Niemal jak kupno pieska czy kotka w przeciętnej rodzinie Kowalskiego.
Dla chłopczyka z ukraińskiego sierocińca taka adopcja to właściwie los wygrany na loterii. To lepszy poziom życia, dostatek materialny, szanse na rozwój, o jakich w domu dziecka mógł tylko śnić.
Czy oznacza to jednak w tym przypadku normalne życie, życie w normalnej kochającej rodzinie? Mam poważne wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz