sobota, 13 stycznia 2018

Czy katolik może głosować na PO?


Może. Ale czy będzie to robił z czystym sumieniem? Z pewnością nie.

Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości co do tego, czy PO jest faktycznie partią chrześcijańską (a już bardzo dawno temu powinien się był ich wyzbyć), to po ostatnim głosowaniu nad dwoma obywatelskimi projektami ustaw złożonymi w sejmie, chyba nie może mieć już żadnych złudzeń. Odpowiedź jest prosta: nie jest.

Wykluczenie trzech posłów PO z partii po tym, jak nie zagłosowali za pro-aborcyjnym projektem feministek, mówi wyraźnie, że PO to ani Kościół łagiewnicki, ani toruński (pomijając już absurdalność takich określeń, wszak Kościół jest jeden). Politycy tej partii od dawna byli na bakier z nauką moralną Kościoła w swoich oficjalnych deklaracjach i postępowaniu publicznym. Niestety nie spotykało się to z wyraźnym potępieniem Kościoła, nie było żadnej groźby ekskomuniki np. dla polityków, którzy publicznie wspierają projekty pro-aborcyjne, in vitro czy tzw. „małżeństwa” homoseksualne. Ba! Nawet znaleźli się duchowni, którzy popierali tzw. „kompromis aborcyjny”.
Czy po ostatnich głosowaniach w sejmie duchowni wspierający w swoich oficjalnych wypowiedziach PO nie powinni wyraźnie potępić postępowania polityków tej partii?

Jednak, żeby nie było zbyt różowo, wyborcy głosujący na PiS również nie mają łatwo, choć prawicowe media (z pewnymi wyjątkami) się o tym nie rozpisują. W końcu pięćdziesięciu paru posłów tej partii głosowało za skierowaniem projektu feministek do dalszych prac nad nim w sejmowej komisji. W tym niestety prezes tej partii, Jarosław Kaczyński. Ci sami posłowie (jeśli dobrze sprawdziłem) głosowali również za projektem broniącym życia nienarodzonych dzieci.
Co to oznacza? Przeczytałem gdzieś, że politycy PiS zadeklarowali się nie odrzucać projektów obywatelskich w pierwszym czytaniu. Nie pamiętam tego postulatu. Być może. W każdym razie stąd pojawiła się sugestia, że to taka strategia obliczona na zamknięcie ust tym, którzy twierdzą, że rządząca partia wprowadza w Polsce zamordyzm i ogranicza inicjatywy obywatelskie. Czyżby? Projekt feministek jednak był taki, że należało go z góry odrzucić. Nie można serio rozpatrywać projektów dopuszczających mordowanie najsłabszych i najbardziej bezbronnych.

Wydaje mi się natomiast, że niestety strategia PiS obliczona była na to, że skierowanie obu projektów do komisji wydłuży czas pracy nad tymi projektami, przedłużając całą procedurą ad calendas Graecas. 

Choć jestem gotów bronić Prezesa w różnych kwestiach, to niestety w przypadku aborcji jest mi z nim zdecydowanie nie po drodze. Myśli jak polityk, a nie jak wierny syn Kościoła. Dla mnie w tej kwestii sprawa jest prosta: tak – tak, nie – nie. Zaleciłbym na ferie zimowe lekturę I i II Księgi Królewskiej, I i II Księgi Kronik albo obu Ksiąg Machabejskich – one pokazują wyraźnie do czego prowadzi paktowanie z władcą tego świata. Czas na prawdziwą kontrrewolucję. Z diabłem się nie paktuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz