Wśród książek wydanych dla upamiętnienia
tragedii reformacji warto zwrócić uwagę na niewielką objętościowo książeczkę
księdza Jana Badeniego TJ. „Angielscy męczennicy reformacji” to wznowienie
publikacji ze schyłku XIX wieku – jak się domyślam z Posłowia, prawdopodobnie
wydanej pośmiertnie (ksiądz Badeni zmarł w roku 1889, a obecna publikacja jest
oparta na wydaniu z roku 1901).
Choć niektórym lektura tej pracy może z początku wydać się
nieco ciężka, głównie ze względu na odrobinę już staroświecki język, to
zachęcam, by po nią sięgnąć – w pewnym momencie nie mogłem się od niej po
prostu oderwać. Ale wciągająca narracja nie jest jedynym argumentem. Sporo
kontrowersji obecnie wywołują różne przyjacielskie gesty katolickiej hierarchii
wobec protestantów (mieliśmy tego przykłady również w Polsce). Próbuje się na
różne sposoby wybielać i usprawiedliwiać początki tej jednej z największych
katastrof w dziejach Europy. Aczkolwiek nie można zaprzeczyć, że wśród pierwszych
„reformatorów” z pewnością byli ludzie, którym na sercu leżało dobro Kościoła,
a których przeraziłyby skutki ich własnych działań, to trudno pomijać w
rozliczeniach z przeszłością to, co wskazywało wyraźnie również na złe intencje
inicjatorów i wykonawców owej „reformy”.
„Angielscy męczennicy reformacji” dla wielu czytelników mogą
być znakomitą okazją do poznania w zarysie sytuacji katolików w Anglii, która
za czasów Henryka VIII oderwała się od jedności z Rzymem. Autor opisuje
położenie ówczesnych katolików poprzez losy męczenników Kościoła – gorliwych
kapłanów, którym na sercu leżało zbawienie dusz ich własnych rodaków –
mieszkańców Anglii. Pretekstem to napisania tej książki musiał dla polskiego
jezuity być fakt – o którym wspomina we Wstępie – beatyfikowania 54 męczenników
angielskich w roku 1886 przez papieża Leona XIII.
Badeni na początku daje krótki przegląd sytuacji za
panowania Henryka VIII, poświęcając oczywiście miejsce Tomaszowi More i Janowi
Fisherowi wśród wielu innych męczenników za wiarę, którzy są tu bądź wymienieni
chociaż z imienia, bądź krótko przedstawieni. Większość jego książki skupia się
natomiast na męczennikach z czasów królowej Elżbiety I. W szczególności
wyróżnieni zostają trzej z nich: Edmund Campion, Aleksander Briant oraz Tomasz
Cottam – każdemu z nich poświęcony jest osobny rozdział.
Czytając o losach tych wspaniałych ludzi nie sposób rumienić
się ze wstydu. Ci bohaterscy wyznawcy Chrystusa gotowi byli ponieść okrutną
śmierć męczeńską, by nawrócić choć parę dusz, sprowadzić je ze złej drogi ku
Prawdzie. A kaźń, jaka czekała schwytanych kapłanów, była naprawdę
przerażająca, nawet biorąc pod uwagę ogólną brutalność ówczesnych obyczajów.
Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach niewielu znalazłoby się gorliwych
katolików, którzy gotowi byliby oddać życie za ideały, które przyświecały
Campionowi czy Cottamowi. Swoją drogą – czy taki napływ Polaków do Anglii, jaki
nastąpił w ostatnich czasach, nie powinien był stać się okazją do „nowej
ewangelizacji” (nomen omen) tego kraju? A stał się?
Należy przy tym zaznaczyć, że ówcześni katolicy byli
monarchistami. Oskarżano ich natomiast o zdradę stanu. Broniąc się, owi
męczennicy za wiarę katolicką podkreślali swoją lojalność wobec królowej.
Odmawiali jej jednak prawa do decydowania o kwestiach wiary, czyli
zwierzchnictwa nad Kościołem. Choć kuszono ich zaszczytami i wolnością, nawet
widząc przerażającą kaźń swoich poprzedników, nie ulegli pokusie, zachowując
wierność Chrystusowi i ojcowi świętemu w Rzymie. Władza świecka nie miała prawa
decydować o prawdach wiary, a przecież takie było m.in. pokłosie reformacji,
oprócz grabieży na szeroką skalę dóbr kościelnych.
Warto zwrócić przy okazji uwagę na jedną ciekawostkę, o
której Badeni nie wspomina, gdyż pewnie nie miał o tym nawet pojęcia. Otóż
istnieje pewne prawdopodobieństwo, że sam William Szekspir miał możliwość
osobiście poznać Campiona. Są poszlaki, które wskazują na styczność z jezuitami
jego ojca – Jana. Autor „Angielskich męczenników reformacji” wspomina o tym, że
Campion wraz z towarzyszami był goszczony w drodze do Anglii przez Karola
Boromeusza. Badania wykazały, że odnaleziony testament ojca Szekspira jest
kopią dokumentu, który sporządził dla katolików znajdujących się w sytuacji
zagrożenia włoski święty. Pierwotnie wzór takiej ostatniej woli miał służyć
katolikom w czasach zarazy, gdy nie mieli szansy uzyskać pomocy duchowej ze
strony kapłana. Znakomicie nadawał się dla katolików w Anglii, których
położenie nie było dużo lepsze – wszak kapłanów katolickich w tym kraju
bezwzględnie tępiono i ścigano. Wygląda na to, że towarzyszący Campionowi
Robert Parsons (znany również jako Persons) organizował szmugiel kopii takiego
testamentu do Anglii. Jezuici mogli otrzymać wzór owego dokumentu bezpośrednio
od samego św. Karola Boromeusza, który ich tak gościnnie przyjął.
Książka „Angielscy męczennicy reformacji” jest skromnie, acz
ładnie wydana. Bez wątpienia należy być wdzięcznym wydawnictwu Prohibita za
wznowienie tej pracy, a także za opatrzenie jej krótkim posłowiem, które
uzupełnia ją o te informacje, których Badeni wówczas posiadać rzecz jasna nie
mógł. Żeby jednak nie było za słodko, trzeba wspomnieć o dwóch mankamentach.
Pierwszym jest niestety niezbyt dokładna korekta. Jeśli są
to tylko literówki, w większości przypadków można domyślić się poprawnej
wersji, ale czasami czytelnik może mieć wątpliwości, czy ma do czynienia z
jakąś archaiczną formą językową, czy po prostu zwykłym błędem. Domyślam się, że
interpunkcja jest w tekście oryginalna, nie uwspółcześniona – brak o tym
informacji. I to jest właśnie drugi mankament – brak choć paru słów wyjaśnienia
na temat współczesnego wydania tej książki. Z Posłowia wnioskuję na przykład,
że oryginalny tytuł to „Błogosławieni męczennicy angielscy” i że opierano się na
wydaniu z roku 1901, ale nie wiadomo, czy to było pierwsze, choć pośmiertne,
wydanie, czy może kolejne.
Ks. Jan Badeni TJ, Angielscy męczennicy reformacji,
Prohibita, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz