Kontynuując temat kontrowersji w Kościele może warto np.
przyjrzeć się, co takiego mówi ten „faryzeusz” i „staruszek” (używając określeń
znanego blogera) kardynał Burke. Okazją może być artykuł z Church Militant, który
streszcza główne punkty wywiadu, jakiego niedawno udzielił duchowny, a który
jest dostępny w tzw. „podkaście”.
A więc, cóż takiego strasznego wyraża kard. Raymond Burke,
że zasługuje to na taką pogardę Toyaha?
Przede wszystkim ubolewa nad „upolitycznieniem” w Kościele.
Stwierdza, że rzecz nie w tym, by przeciwstawić się tzw. „rewolucji
Franciszka”, czy być „za” lub „przeciw” obecnemu papieżowi, ale by pozostać
wiernym niezmiennemu nauczaniu Kościoła katolickiego. Stwierdza, że z bólem
przyjąłbym to, gdyby ktoś potraktował go jako lidera schizmy czy rozłamu w
Kościele, a jego zdaniem do tego dążą niektórzy hierarchowie czy duchowni. Jest
nawet gotów podporządkować się decyzjom, które według niego byłyby dla niego
krzywdzące i niesprawiedliwe, byle zachować jedność ze Stolicą Apostolską. Jak
więc pisze Stephen Wynne, kardynał „potwierdza swoją wierność tronowi św.
Piotra”.
Straszne, prawda?
Zatem nie o walkę z papieżem Franciszkiem chodzi. Sam
kardynał zresztą w swoich różnych wypowiedziach wyraża się z szacunkiem o
obecnym następcy św. Piotra, wzywa wręcz do modlitwy za ojca świętego.
Nie znaczy to jednak, aby miał się zgadzać na to w Kościele,
co jest niezgodne ze wspomnianą już niezmienną tradycją Kościoła katolickiego,
z nauczaniem Chrystusa. A czymś takim są interpretacje Amoris laetitia, które
pozwalają „rozwiedzionym i będącym w ponownych związkach cywilnych katolikom
przyjmować Komunię Świętą”, gdyż jest to „po prostu sprzeczne z tym, czego
Kościół zawsze uczył i co praktykował”. Tymczasem mamy do czynienia z
„zamieszaniem, które narasta (...) niemal w postępie geometrycznym w Kościele –
dotykając prawd fundamentalnych, szczególnie prawdy o sakramencie małżeństwa i
prawdy o Eucharystii Świętej i godnym przyjmowaniu Komunii Świętej”.
I znów nasuwa się pytanie: czy coś takiego można wykpić
epitetami o „staruszkach” i przyrównać hierarchów proszących o klaryfikację do
faryzeuszy? Przecież są to sprawy poważne, fundamentalne!
Mówiąc o źródłach dzisiejszego zamieszania, kardynał Burke
nie uderza wcale w papieża Franciszka, ale stwierdza, że ma ono „swoje korzenie
w długotrwałej opozycji wobec nauczania Chrystusa o małżeństwie oraz nauczania
Kościoła o świętości Najświętszej Eucharystii”.
Może warto przytoczyć obszerniejszy fragment wypowiedzi
hierarchy:
Zawsze istniał w Kościele pewien element, który
buntował się przeciwko nauczaniu Kościoła i ostatnich czasach widzieliśmy to w
bardzo wyraźny sposób: na przykład w całej debacie dotyczącej sztucznej
antykoncepcji, która miała miejsce w latach sześćdziesiątych XX wieku, ale
także w tej kwestii dotyczącej nieregularnych związków małżeńskich, wolnych
związakach pozamałżeńskich; to wszystko jest tak naprawdę skutkiem
społeczeństwa świeckiego, w którym w naszych czasach nieustannie trwa atak na
świętość małżeństwa. Widzimy to teraz w absolutnie potwornym przejawie, jakim
jest tak zwana teoria gender. A więc nie powinniśmy się dziwić, że kwestie te
są ponownie podnoszone.
Kardynał wypowiada się też z szacunkiem o św. Janie Pawle
II, który takim tendencjom się przeciwstawiał. Dalej dodaje, że „największą
usługą, jaką ktokolwiek z nas może oddać ojcu świętemu, jest mówienie prawdy o
wierze”, gdyż „wówczas pomaga się mu być (...) zasadą jedności wszystkich
biskupów samego Kościoła”.
Zdaniem kardynała „wierni katolicy stoją w obliczu
sprawdzianu” w sytuacji obecnego zamieszania w Kościele. I przytoczmy jeszcze
na koniec jeden obszerniejszy fragment wypowiedzi tego „strasznego” buntownika
i „faryzeusza”:
Chciałbym po prostu zachęcić współbraci katolików – tak jak sam próbuję
to robić – by odpowiadać na tę sytuację wiernością temu, czego Kościół zawsze
nauczał i co zawsze praktykował – a nie jest to dla nas tajemnicą: zawiera się
to np. w Katechizmie Kościoła Katolickiego – a pozostając wiernym w ten sposób,
pozostaniemy również w jedności z Piotrem, gdyż jeden papież nie uczy inaczej
od drugiego papieża. Wszyscy papieże są następcami św. Piotra. Są oni
strażnikami i orędownikami Tradycji Apostolskiej, a zatem, jeśli pozostaniemy
wierni temu, czego Kościół zawsze nauczał i co zawsze praktykował, wówczas
także pozostaniemy wierni św. Piotrowi: Ubi Petrus, ibi Ecclesia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz