sobota, 10 marca 2018

Coś dla ducha, intelektu i oka, czyli „Droga Krzyżowa” z arcybiskupem Fultonem J. Sheenem


Wyobraźmy sobie, że w okresie Wielkiego Postu, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej część mediów albo ich większość nadawałyby stonowaną muzykę, że nie byłoby puszczanych komedii, że w centrach handlowych panowałaby cisza zamiast radosnego „umcyk, umcyk”, że ogólnie zapanowałby nastrój powagi i skupienia. Nie chodzi o pokazywanie smutnych twarzy. Zresztą przecież nie na pokaz mamy obchodzić post, jak sam Chrystus podkreśla. Ale gdyby jednak w tym czasie było trochę więcej skupienia, gdyby refleksja, także w prasie, Internecie, telewizji, nakierowana by była na myśl o Męce naszego Pana (notabene jestem ciekaw, ile z tzw. „konserwatywnych” czy „prawicowych” mediów w tym czasie przypomina o Drodze Krzyżowej, o wyrzeczeniach i jałmużnie lub choćby promuje dobrą literaturę duchową?), o ileż radośniejsza byłaby Niedziela Wielkanocna przy tej nagłej eksplozji nie tylko dzwonów, ale i muzyki, śpiewu i śmiechu! A jak przypomina Fulton J. Sheen, bez Wielkiego Piątku nie byłoby Niedzieli Wielkanocnej.


Ot, właśnie dzisiaj się dowiaduję, że opozycyjna partia (zamilczę jej nazwę, może przejdzie po prostu do historii) stwierdziła, że przywróci „normalność” – czyli handelek w niedzielę. Może w ogóle przywrócić „normalność” i po prostu wprowadzić siedem dni pracy, a katolicy niech świętują sobie całkowicie prywatnie?


Niestety, współczesny świat nastawiony jest na robienie mamony. Stąd jęki na wolną niedzielę. Stąd biadolenia na to, że gospodarka nam podupadnie, sklepy pobankrutują, ceny pójdą w górę i w ogóle nastąpi koniec świata. Tylko nikt jakoś nie pyta: „Po co nam ten dobrobyt? Co z niego wynika, jeśli wewnątrz jest pustka?” Takie wyciszenie na Wielki Post dobrze by służyło refleksji nad tym, co naprawdę istotne. Może też i „prawicowi” publicyści broniący handlu w niedzielę, przypomnieliby sobie, że są rzeczy istotniejsze?


Współczesny Polak, zaganiany, pracujący po godzinach, często nie ma czasu, by uczestniczyć w tradycyjnych nabożeństwach okresu Wielkiego Postu. Może jednak warto wygospodarować trochę czasu i przynajmniej prywatnie porozmyślać o Męce Chrystusa? Będę pewnie monotonny i jeszcze trochę mój blog zamieni się w stronę o twórczości Fultona J. Sheena, ale nic na to nie poradzę: jeśli lubię jakieś pisarstwo, to chcę przeczytać jak najwięcej książek tego autora. A w tym przypadku jest to pisarz znakomity i pisze przy tym o rzeczach ważnych, ważnych dla ducha i dla naszego zbawienia.


Moim zdaniem dlatego warto nabyć sobie na własność DrogęKrzyżową arcybiskupa Sheena. Książeczka niewielka, składająca się z cyklu krótkich refleksji, które pozwolą w ciągu może pół godziny, może najwyżej godziny przebyć samemu całą Drogę Krzyżową i zastanowić się nad sensem Odkupienia, Męki i krzyża Pana Jezusa.


Jak czytamy, są to „rozważania (...) wygłoszone 20 marca 1932 roku w programie radiowym Godzina Katolicka”. Mimo upływu dziesięcioleci te krótkie teksty z pewnością trafiają do wyobraźni i mentalności współczesnego człowieka. Pewnie byłyby nieco za długie na twittera, ale w sam raz sprawdziłyby się w Internecie, czy jako krótkie filmiki dostępne w sieci.


Sheen z właściwą sobie błyskotliwością umiejętnie łączy rozważania Drogi Krzyżowej z tekstem Ewangelii, pokazując powiązania i sensy, z których często nie zdajemy sobie sprawy, nie zauważamy przebiegając wzrokiem znane nam passusy z Pisma Świętego. Czasami wręcz chce się zawołać: „Ach, no przecież! Dlaczego tego wcześniej nie widziałem?”


Wiemy na przykład, że pod krzyżem stali Maryja, Maria Magdalena i Jan. Ale czy uświadamiamy sobie też symboliczny wymiar tych trzech postaci? Że to niewinność, pokuta i kapłaństwo? Albo taki fragment: „Trzy rzeczy współdziałały w naszym upadku: nieposłuszny mężczyzna – Adam, pyszna kobieta – Ewa oraz drzewo. Nasz Odkupiciel użył tych samych trzech rzeczy, by podźwignąć nas na nowo ku Boskiemu życiu: posłusznego człowieka – Chrystusa, pokorną nową Ewę – Maryję i drzewo, które jest drzewem Krzyża”.


Nie chodzi jednak w tych rozważaniach tylko o błyskotliwość, popis skojarzeń, genialną interpretację biblijnych sensów. Zarówno same rozważania, jak i następująca po nich modlitwa odnoszą każdą ze stacji Drogi Krzyżowej do nas samych, do naszego życia, do konkretnych sytuacji. Odprawianie więc Drogi Krzyżowej to również, oprócz refleksji nad cierpieniami samego Chrystusa, które przeszedł dla nas, rozmyślanie nad sobą samym, nad sensem własnego życia i postępowania. To namysł nad tym, co mogę w swoim życiu zmienić, by być lepszym, by dostąpić zbawienia, by inni mogli we mnie widzieć odbicie twarzy Chrystusa, jak na chuście św. Weroniki.


Tę książeczkę warto mieć przy sobie i w wolnej chwili odprawić we własnym zakresie Drogę Krzyżową. Można to zrobić tak jak w kościele: czytając po kolei te rozważania i oddając się modlitwie, albo w ciągu dnia w wolnych chwilach czytać po jednej „stacji”. Można też tę książeczkę dać w prezencie własnemu księdzu proboszczowi. Z pewnością się z niej ucieszy, może będzie dla niego inspiracją.


To niewielkie rozmiarami dziełko jest starannie wydane. Podobnie jak wspomniana już na tym blogu „Kalwaria i Msza Święta” tego samego autora i również opublikowana przez to samo Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnię w Sandomierzu. Każdemu rozdziałowi towarzyszą ilustracje – ryciny Martina Engelbrechta. Całość stanowi zatem piękne dziełko łączące w sobie wartości duchowe, intelektualne i estetyczne. Podziękowania należą się więc zarówno wydawnictwu, jak i tłumaczce Izabelli Parowicz, że nam udostępnili tę niewielką, ale jakże bogatą książeczkę po polsku.


Abp. Fulton J. Sheen, Droga Krzyżowa, tłum. Izabella Parowicz, Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz