wtorek, 3 kwietnia 2018

Czarna msza na ulicach polskich miast


Gdybym był niewierzącym, ale wiedział co nieco o naszej wierze i nie czułbym tej irracjonalnej nienawiści, której wybuchy co i rusz daje się zaobserwować, być może zastanowiłaby mnie pewna zaskakująca koincydencja.

Pisałem już, że działania PiS-u w sprawie ustawy chroniącej życie nienarodzonych przypominają mi postępowanie Piłata. PiS wie, że nienarodzone dzieci nie zasługują na karę śmierci, ale nie chciałby podpaść też władcy tego świata – objawiającemu się m.in. w badaniach opinii publicznej i czarnych marszach. Kluczy więc i kombinuje: Może udałoby się tę ustawę odesłać do jakiegoś Heroda, który sprawuje władzę nad Galileą – a nuż on weźmie na siebie brzemię wydania wyroku. Niestety! Herod odsyła skazańca! Rządząca partia dalej więc zwleka, szuka rozwiązania, które pozwoliłoby jej zrzucić z siebie odpowiedzialność i umyć ręce. Możemy być pewni, że nic z tego dobrego nie wyniknie. Przynajmniej taki wniosek zdaje się wynikać z Ewangelii.

Ta zaskakująca zbieżność z okolicznościami Męki i śmierci Chrystusa objawia się nie tylko w przypadku Prawa i Sprawiedliwości. Otóż w czasie świąt przyszła smutna wiadomość z Cypru. W Wielki Piątek zalegalizowano tam mordowanie nienarodzonych. W dniu upamiętniającym śmierć naszego Pana uchwalono wyrok skazujący tych, którzy nawet jeszcze się nie narodzili. Czy nie ma w tym przerażającej symboliki? Czy należy to uznać jedynie za przypadek?

Dodajmy, że jeden z ostatnich czarnych marszów odbył się również w piątek, wprawdzie nie Wielki Piątek, ale przecież także przypominający o śmierci Chrystusa. Przynajmniej ta symbolika jest szczególnie jasna dla katolików, którzy w tym dniu poszczą na pokutę (choćby jeszcze w Polsce).
A jeśli zwrócimy uwagę (o czym także już pisałem), że w czasie tych czarnych marszów (czarnych mszy?) opluwani, obrzucani wyzwiskami i różnymi przedmiotami są pokojowo demonstrujący obrońcy życia (a pośrednio te nienarodzone dzieci), to nawet nieuprzedzonemu niewierzącemu musi włos zjeżyć się na głowie. Analogie z cierpieniami Chrystusa są porażające. Wstrząsający jest też ogrom nienawiści.

Jestem gotów nawet uwierzyć, że wielu uczestników czarnych marszów (seansów nienawiści?) to ludzie, którzy po prostu nie wiedzą, w czym tak naprawdę uczestniczą, że im się wydaje, iż naprawdę walczą o jakieś dobro kobiet. Ale to samo można by powiedzieć o tych, którzy krzyczeli: „Ukrzyżuj!” Tamtymi nie wstrząsnął nawet widok ubiczowanego, zakrwawionego Chrystusa. Tymi z czarnych protestów nie wstrząsa widok poszarpanych, zakrwawionych zwłok nienarodzonych dzieci. Gorzej – oni wręcz chcą zabronić takich widoków. Tamci przed pałacem Piłata przynajmniej mieli odwagę spojrzeć na rezultat swojej nienawiści. Ci współcześni wolą zasłonić oczy. Także tak zwani katolicy „zawolnym wyborem”, jak to się ładnie określa. Oni również woleliby, aby im kapłani nie przypominali o tym, do czego prowadzi popieranie przez nich mordowania nienarodzonych.

Chciałoby się, aby Polska dała przykład, że ten przerażający trend można odwrócić, aby stała się tym kamykiem poruszającym lawinę... Chciałoby się, zwłaszcza, że już niedługo Irlandczycy pójdą głosować za Barabaszem lub za Chrystusem, za prawem do mordowania nienarodzonych lub za ochroną człowieka od chwili poczęcia. Nietrudno przecież dostrzec, kto tak naprawdę stoi za tym tłumem skandującym: „Ukrzyżuj!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz