Gdybym był niewierzącym, ale wiedział co nieco o naszej
wierze i nie czułbym tej irracjonalnej nienawiści, której wybuchy co i rusz
daje się zaobserwować, być może zastanowiłaby mnie pewna zaskakująca
koincydencja.
Pisałem już, że działania PiS-u w sprawie ustawy chroniącej
życie nienarodzonych przypominają mi postępowanie Piłata. PiS wie, że
nienarodzone dzieci nie zasługują na karę śmierci, ale nie chciałby podpaść też
władcy tego świata – objawiającemu się m.in. w badaniach opinii publicznej i
czarnych marszach. Kluczy więc i kombinuje: Może udałoby się tę ustawę odesłać
do jakiegoś Heroda, który sprawuje władzę nad Galileą – a nuż on weźmie na
siebie brzemię wydania wyroku. Niestety! Herod odsyła skazańca! Rządząca partia
dalej więc zwleka, szuka rozwiązania, które pozwoliłoby jej zrzucić z siebie
odpowiedzialność i umyć ręce. Możemy być pewni, że nic z tego dobrego nie
wyniknie. Przynajmniej taki wniosek zdaje się wynikać z Ewangelii.
Ta zaskakująca zbieżność z okolicznościami Męki i śmierci
Chrystusa objawia się nie tylko w przypadku Prawa i Sprawiedliwości. Otóż w
czasie świąt przyszła smutna wiadomość z Cypru. W Wielki Piątek zalegalizowano
tam mordowanie nienarodzonych. W dniu upamiętniającym śmierć naszego Pana
uchwalono wyrok skazujący tych, którzy nawet jeszcze się nie narodzili. Czy nie
ma w tym przerażającej symboliki? Czy należy to uznać jedynie za przypadek?
Dodajmy, że jeden z ostatnich czarnych marszów odbył się
również w piątek, wprawdzie nie Wielki Piątek, ale przecież także
przypominający o śmierci Chrystusa. Przynajmniej ta symbolika jest szczególnie
jasna dla katolików, którzy w tym dniu poszczą na pokutę (choćby jeszcze w
Polsce).
A jeśli zwrócimy uwagę (o czym także już pisałem), że w
czasie tych czarnych marszów (czarnych mszy?) opluwani, obrzucani wyzwiskami i
różnymi przedmiotami są pokojowo demonstrujący obrońcy życia (a pośrednio te
nienarodzone dzieci), to nawet nieuprzedzonemu niewierzącemu musi włos zjeżyć
się na głowie. Analogie z cierpieniami Chrystusa są porażające. Wstrząsający
jest też ogrom nienawiści.
Jestem gotów nawet uwierzyć, że wielu uczestników czarnych
marszów (seansów nienawiści?) to ludzie, którzy po prostu nie wiedzą, w czym
tak naprawdę uczestniczą, że im się wydaje, iż naprawdę walczą o jakieś dobro
kobiet. Ale to samo można by powiedzieć o tych, którzy krzyczeli: „Ukrzyżuj!”
Tamtymi nie wstrząsnął nawet widok ubiczowanego, zakrwawionego Chrystusa. Tymi
z czarnych protestów nie wstrząsa widok poszarpanych, zakrwawionych zwłok
nienarodzonych dzieci. Gorzej – oni wręcz chcą zabronić takich widoków. Tamci
przed pałacem Piłata przynajmniej mieli odwagę spojrzeć na rezultat swojej
nienawiści. Ci współcześni wolą zasłonić oczy. Także tak zwani katolicy „zawolnym wyborem”, jak to się ładnie określa. Oni również woleliby, aby im
kapłani nie przypominali o tym, do czego prowadzi popieranie przez nich
mordowania nienarodzonych.
Chciałoby się, aby Polska dała przykład, że ten przerażający
trend można odwrócić, aby stała się tym kamykiem poruszającym lawinę...
Chciałoby się, zwłaszcza, że już niedługo Irlandczycy pójdą głosować za
Barabaszem lub za Chrystusem, za prawem do mordowania nienarodzonych lub za
ochroną człowieka od chwili poczęcia. Nietrudno przecież dostrzec, kto tak
naprawdę stoi za tym tłumem skandującym: „Ukrzyżuj!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz