Pisałem tu w sobotę o Patryku Jakim i jego jakże
„prawicowej” deklaracji finansowania in vitro z kieszeni warszawskiego
podatnika. Przejrzałem sobie kilka stron tzw. „prawicowych”, by sprawdzić, ile
z nich poinformowało o tej wypowiedzi PiS-owskiego kandydata. Zastrzegam się,
że mogłem coś przeoczyć, bo po prostu szukałem artykułów i informacji z pomocą
wyszukiwarek na stronach tych portali.
Okazało się, że tę – przecież bardzo ważną dla wyborcy –
informację podały portale: „Do Rzeczy”, PCh24.pl, „Magna Polonia” i „Fronda”.
Pozostałe postanowiły, jak widać, pominąć „niusa” milczeniem. Nawet katolicki
„Gość Niedzielny” nie wspomniał o nim ani słowem. To dość interesujące. Zwłaszcza
w przypadku kandydata ubiegającego się o stanowisko prezydenta stolicy. Ciekawe,
czy takie portale, jak np. „Niezależna”, „wPolityce” czy „Telewizja Republika”
będą konsekwentnie ignorować tę istotną deklarację, czy też w jakiś sposób
spróbują ją wytłumaczyć i usprawiedliwić? Trudno sobie przecież wyobrazić, że
nie wspomną o tym pomyśle ani słowem do końca kampanii wyborczej.
I chciałbym być dobrze zrozumiany, nie chodzi o to, że się
uwziąłem na Jakiego. Swoją opinię już wygłosiłem – głosowanie na tego polityka
byłoby dla mnie poważnym problemem moralnym i cieszę się, że nie mieszkam w
Warszawie.
Cały szkopuł tkwi w czym innym. Wydaje mi się, że deklarowanie
ze strony danej redakcji, że jest prawicowa czy konserwatywna albo katolicka,
stawia przed nią wysokie wymagania. Dlaczego? A to dlatego, że z miejsca
odwołuje się w ten sposób do pewnego systemu wartości, w którym „Tak-tak,
nie-nie” oraz „Prawda was wyzwoli” to jedne z ważniejszych pryncypiów. Chyba
najoczywistsze jest to w przypadku medium katolickiego. Mniej oczywiste może
być, jeśli chodzi o portale czy czasopisma prawicowe, bo można się zastanawiać,
czy na pewno odwołują się do tego systemu wartości, który kojarzymy z
katolicyzmem. Jeśli są to np. narodowcy, to chrześcijaństwo, a zwłaszcza
katolicyzm nie musi wcale być tym podstawowym punktem odniesienia.
Pisałem już na tym blogu o przypadkach swoistej cenzury. Na
przykład w przypadku filmu Grzegorza Brauna o Lutrze, gdzie ten dokument pomija
się konsekwentnym milczeniem na portalach katolickich. Albo o inicjatywie
„Polonia Semper Fidelis”, gdzie np. oficjalny portal Episkopatu Polski ani
żaden z oficjalnych portali katolickich nie zamieściły nawet wzmianki o
dostarczeniu tysięcy podpisów wiernych pod listem do biskupów z prośbą o
potwierdzenie niezmiennej nauki Kościoła o rodzinie i małżeństwie (i to w
sytuacji, gdy informowały o tej akcji publiczne media świeckie!). Teraz mamy
przykład z Patrykiem Jakim i jego wypowiedzią o in vitro, która z miejsca
powinna wywołać ferment w prawicowych mediach, a nawet doprowadzić do wyraźnego
opowiedzenia się kandydata po stronie określonego światopoglądu. Nic takiego
się nie stało (przynajmniej jak dotąd). Są to przypadki zadziwiające. Ale to
tylko drobna próbka. Pytanie, o ilu takich sprawach się milczy?
Przeciętny
wyborca z reguły nie ma czasu na śledzenie wszystkich możliwych źródeł
informacji. Polega na paru wybranych tytułach, mając do nich zaufanie. Niestety
nie informują go one o wszystkim, a nawet pomijają milczeniem informacje
istotne dla dokonywanych przez niego wyborów. Będą zamieszczać „niusa” o foczce
na polskim wybrzeżu albo jakąś przestarzałą już wiadomość o „rewelacyjnym”
filmiku wideo o Polsce nakręconym gdzieś w Ameryce Południowej, ale nie o tym,
co może mieć wpływ na kształt państwa lub sposób, w jaki zostaną spożytkowane
pieniądze czerpane z kieszeni podatnika.
Smutne, że dotyczy to „naszych” mediów. I to mediów, które
będą się oburzać (i słusznie) na wszelkie formy cenzury ze strony takich
portali społecznościowych, jak Facebook, czy Twitter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz