Wśród wielu różnych wiadomości moją uwagę zwrócił kolejny
popis pana, który stylizuje się na wiecznie młodego nastolatka i co roku
molestuje nas Wielką Orkiestrą Świątecznej Przemocy. Skierowanie zaproszenia do matki, która sama wychowuje dziecko niepełnosprawne, by przyjechała do siedziby
organizacji promującej jego ego i poznała problemy... matek wychowujących
dziecko niepełnosprawne, to już po prostu szczyt bezczelności albo
najzwyczajniej w świecie totalnej głupoty.
Nigdy nie byłem entuzjastą tego pana. Pamiętam czasy dość
już odległe, które dla wielu młodych są tak dalekie, jak pewnie dla mojego
pokolenia były czasy II wojny światowej. Otóż ów wieczny „młodzieniaszek”
stworzył sobie wówczas wirtualne Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników.
Już sam pomysł wykreowania takiego bytu w radiu podlegającym komunistom budził
moje podejrzenia co do intencji tego człowieka. Zwłaszcza mieszkając we
Wrocławiu nie sposób było nie zauważyć w tym imitacji Pomarańczowej
Alternatywy.
„Młodzieniaszek” wykrzykiwał jąkającym się głosem
„dzielnie”: „Uwolnić słonia! Uwolnić słonia!” Oczywiście był to przykład tej
podróbki autentyku – działań Pomarańczowej Alternatywy, która poprzez absurd
obnażała idiotyzmy systemu komunistycznego. Tyle tylko, że ludzie angażujący
się w działania słynnego Majora Waldemara Frydrycha mogli trafić do jak
najbardziej autentycznego aresztu albo oberwać porządnie milicyjną pałą. Ich
działania miały też charakter jak najbardziej polityczny, nawet jeśli stali
tylko z pustym transparentem, na którym nic nie było napisane. Kpili sobie np.
z rewolucji październikowej czy braków w sklepach. Te działania były naprawdę
wymierzone w system. Działania imitatora były tylko zabawą gościa, który niby
mrugał okiem, ale tak naprawdę nikomu się nie narażał i nie wyrażał niczego, co
by w ten system uderzało.
Wykrzykiwanie durnego hasła: „Uwolnić słonia!” było wręcz
oburzające, gdyż w więzieniu rzeczywiście siedzieli ludzie, a jeszcze w trakcie
obrad „Okrągłego Stołu” ginęli księża (por. tekst, w którym przytaczam fragment
szkicu Jana Polkowskiego). Dla „młodzieniaszka” była to tylko zabawa, jego
pokrzykiwania nie miały nawet aluzyjnego nawiązania do jakiegoś autentycznego
więźnia – co jeszcze można by uznać za jakąś formę „walki” z komuną. Można
wręcz powiedzieć, że była to kpina z ludzi, którzy w ulicznych demonstracjach
domagali się uwolnienia prawdziwych więźniów. Dla słuchaczy była to podróba
prawdziwego niezależnego ruchu – taki „wyrób czekoladopodobny” – niby smakowało
podobnie, ale z autentykiem nie miało nic wspólnego. I tak też traktuję tego
pana do tej pory, a jego sposób działania zadziwiająco nic się nie zmienił. Mocodawcy pewnie też pozostali ci sami.
Nie kupujcie podróby, wybierzcie autentyk!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz