czwartek, 12 kwietnia 2018

„Uwolnić słonia!” albo wyrób czekoladopodobny


Wśród wielu różnych wiadomości moją uwagę zwrócił kolejny popis pana, który stylizuje się na wiecznie młodego nastolatka i co roku molestuje nas Wielką Orkiestrą Świątecznej Przemocy. Skierowanie zaproszenia do matki, która sama wychowuje dziecko niepełnosprawne, by przyjechała do siedziby organizacji promującej jego ego i poznała problemy... matek wychowujących dziecko niepełnosprawne, to już po prostu szczyt bezczelności albo najzwyczajniej w świecie totalnej głupoty.

Nigdy nie byłem entuzjastą tego pana. Pamiętam czasy dość już odległe, które dla wielu młodych są tak dalekie, jak pewnie dla mojego pokolenia były czasy II wojny światowej. Otóż ów wieczny „młodzieniaszek” stworzył sobie wówczas wirtualne Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników. Już sam pomysł wykreowania takiego bytu w radiu podlegającym komunistom budził moje podejrzenia co do intencji tego człowieka. Zwłaszcza mieszkając we Wrocławiu nie sposób było nie zauważyć w tym imitacji Pomarańczowej Alternatywy.

„Młodzieniaszek” wykrzykiwał jąkającym się głosem „dzielnie”: „Uwolnić słonia! Uwolnić słonia!” Oczywiście był to przykład tej podróbki autentyku – działań Pomarańczowej Alternatywy, która poprzez absurd obnażała idiotyzmy systemu komunistycznego. Tyle tylko, że ludzie angażujący się w działania słynnego Majora Waldemara Frydrycha mogli trafić do jak najbardziej autentycznego aresztu albo oberwać porządnie milicyjną pałą. Ich działania miały też charakter jak najbardziej polityczny, nawet jeśli stali tylko z pustym transparentem, na którym nic nie było napisane. Kpili sobie np. z rewolucji październikowej czy braków w sklepach. Te działania były naprawdę wymierzone w system. Działania imitatora były tylko zabawą gościa, który niby mrugał okiem, ale tak naprawdę nikomu się nie narażał i nie wyrażał niczego, co by w ten system uderzało.

Wykrzykiwanie durnego hasła: „Uwolnić słonia!” było wręcz oburzające, gdyż w więzieniu rzeczywiście siedzieli ludzie, a jeszcze w trakcie obrad „Okrągłego Stołu” ginęli księża (por. tekst, w którym przytaczam fragment szkicu Jana Polkowskiego). Dla „młodzieniaszka” była to tylko zabawa, jego pokrzykiwania nie miały nawet aluzyjnego nawiązania do jakiegoś autentycznego więźnia – co jeszcze można by uznać za jakąś formę „walki” z komuną. Można wręcz powiedzieć, że była to kpina z ludzi, którzy w ulicznych demonstracjach domagali się uwolnienia prawdziwych więźniów. Dla słuchaczy była to podróba prawdziwego niezależnego ruchu – taki „wyrób czekoladopodobny” – niby smakowało podobnie, ale z autentykiem nie miało nic wspólnego. I tak też traktuję tego pana do tej pory, a jego sposób działania zadziwiająco nic się nie zmienił. Mocodawcy pewnie też pozostali ci sami.

Nie kupujcie podróby, wybierzcie autentyk!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz