czwartek, 19 kwietnia 2018

Protestantyzm – mordercza infekcja


Rekomendowałem na tym blogu już kilka razy film Grzegorza Brauna Luter i rewolucja protestancka. Gdybym miał komuś doradzić, jaką książkę sprzedać w pakiecie z filmem autora „Marszu wyzwolicieli”, to z pewnością poleciłbym książkę profesora Grzegorza Kucharczyka Kryzys i destrukcja. Szkice o protestanckiej reformacji.

Ta niewielka objętościowo książka dostarcza zadziwiająco sporo szczegółów dotyczących zarówno koncepcji Lutra, jaki recepcji jego herezji w Europie oraz stosunku Kościoła katolickiego do protestantyzmu i do samej postaci ojca reformacji. Może więc służyć za przypomnienie tych faktów, które zawarł w swoim filmie G. Braun, ale także i za uzupełnienie dawki informacji podanej przez reżysera.

Czytając książkę profesora Kucharczyka utwierdziłem się w przekonaniu, że bunt Lutra wprowadził w kulturę europejską niszczycielskiego wirusa, którego „najważniejszym skutkiem było wykorzenienie chrześcijaństwa ze społecznego kontekstu (związku), co było cechą charakterystyczną średniowiecznej christianitas. Reformacja utorowała w ten sposób drogę do ukształtowania życia publicznego oderwanego od religii chrześcijańskiej. Reformacja nie wprowadziła rozdziału Kościoła od państwa (wręcz przeciwnie), ale doprowadziła – tam, gdzie zwyciężyła – do rozdziału religii od społeczeństwa i jego kultury”.

Infekcja protestancka rozdarła organizm Europy na dwa odrębne światy i kultury. Albo można powiedzieć, że doprowadziła do wytworzenia się rosnącej komórki rakowej, która doprowadziła do postępującej destrukcji, niszcząc ostatecznie w galopującym tempie (w ostatnich czasach zwłaszcza) także samą siebie – tę chorobliwą i chorobotwórczą narośl. Już Hilaire Belloc ponad pół wieku temu pisał o destrukcji kultury protestanckiej. Podane pod koniec książki statystyki dotyczące religijności wśród protestantów w Niemczech nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do trafności tej opinii. Niestety każą się zastanowić również nad tym, jakie skutki ta infekcja wywarła i wywiera na samej kulturze katolickiej, która po pierwszym szoku wytworzyła przecież swoje przeciwciała (choć na przykład Belloc zastanawiał się, dlaczego znalezienie antidotum trwało tak długo).

Otóż ten obraz „kryzysu i destrukcji”, jaki wyłania się z książki profesora Kucharczyka, nasuwa pytanie o to, dlaczego sam stosunek Kościoła katolickiego do Lutra i protestantyzmu uległ w ogóle stopniowej zmianie, przynajmniej w oficjalnych deklaracjach, czego przejawem były na przykład na polskim gruncie słynne przeprosiny arcybiskupa Rysia skierowane do ewangelików. Ocieplanie wizerunku Lutra barwnym szaliczkiem przypomina nieco zabieg, który uczynił z innego łotra – Che Guevary – ikonę pop-kultury. Bęcwałów obnoszących się z wizerunkiem tego marksistowskiego bandyty (zakładam, że kompletnie nieświadomych tego, z kim mają do czynienia) można spotkać nawet w Kościele. Coś podobnego zdaje się następować w przypadku Lutra, co notabene było świetnie widać w filmie Grzegorza Brauna (koszulki, gadżety reklamowe itp.). Jeszcze chwila, a na niedzielnej mszy zaczną się pojawiać półinteligenci w „tiszercie” z wizerunkiem Lutra buntownika i jakimś chwytliwym cytatem, np.: „Nasi głupcy, papieże, biskupi, sofiści oraz mnisi – prymitywne ośle głowy”.

Profesor Kucharczyk w swojej książce dokonuje przeglądu wypowiedzi papieży na temat Lutra i protestantyzmu, ale trudno doprawdy pojąć, jakie są przyczyny widocznej „zmiany paradygmatu” (by użyć popularnego określenia używanego w nieco innym kontekście), czego symbolem były uroczystości w Lund. Protestancki wirus doprowadził do destrukcji i sekularyzacji kultury Zachodu, a jego niszczycielska infekcja dotknęła też samego Kościoła katolickiego i kultury krajów katolickich. Po co więc te przychylne gesty wobec „braci odłączonych”? Zamiast prawdy – pop-kulturowe, słodkie (i fałszywe) „kochajmy się”? Chyba raczej zamiarem Kościoła powinno być opracowanie długoterminowej strategii nawrócenia tej coraz bardziej „bezwyznaniowej” (a z drugiej strony coraz bardziej islamskiej) Europy i przyjęcia jej z powrotem na łono Kościoła katolickiego. Przyjacielskie gesty wobec protestantów zdają się być sztucznym podtrzymywaniem przy życiu rozkładającego się już trupa.

Kryzys i destrukcja porusza różne aspekty rewolty protestanckiej i wymienienie ich wszystkich przekraczałoby ramy, jakie narzuca ta forma wypowiedzi. Ciekawym tematem na przykład jest kwestia wandalizmu protestanckiego, który doprowadził do zniszczeń porównywalnych do pewnego stopnia do tych, jakich dokonał choćby bolszewizm, przynosząc z sobą nienaprawialne straty kultury materialnej. Oczywiście paralele można tutaj odnaleźć też wcześniej – w ikonklazmie VIII wieku w Bizancjum, o czym prof. Kucharczyk zresztą pisze.

Innym pasjonującym wątkiem jest również rozwój reformacji w Szwecji. Przyznam się, że akurat na ten temat niewiele wiedziałem, a prof. Kucharczyk podaje garść ciekawych informacji, łącznie z przypomnieniem zapomnianych męczenników katolickich, nie mniej bohaterskich niż ci, którzy zginęli za wiarę w Anglii. Notabene opis grabieży majątku kościelnego, jakiego dokonano w obu krajach, nasunął mi myśl, czy przypadkiem popularne swego czasu w Polsce, acz skandaliczne, powiedzenie, że pierwszy milion trzeba ukraść, nie ma jakiegoś źródła w tej grabieży majątku kościelnego, jaka posłużyła do zbudowania wielu późniejszych fortun, przy naruszeniu całej infrastruktury pomocy ubogim zapewnianej ze strony Kościoła?

Wspomnijmy jeszcze może tylko krótko, że profesor rozprawia się również w swojej pracy z mitem, który łączy rozwój nowoczesnych odkryć naukowych czy ruchów wolnościowych z protestantyzmem. Temu również przeczą fakty. Dość wspomnieć przy tej okazji o wpływie, jaki miała głównie ludność protestancka na sukces i dojście do władzy Hitlera. Całkiem tego sporo, jak na liczącą 160 stron publikację. Naprawdę warto przeczytać!

Grzegorz Kucharczyk, Kryzys i destrukcja. Szkice o protestanckiej reformacji, Wydawnictwo Prohibita, 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz