Pisałem wczoraj o tej zadziwiającej analogii między aborcją
a Męką Pana Jezusa i zauważyłem, że czarne marsze nasuwają skojarzenie z
satanistyczną „czarną mszą”. Dzisiaj na portalu PCh24.pl pojawił się krótki
tekst o procesji eucharystycznej i drodze krzyżowej odprawionej przed kliniką
aborcyjną w Stanach. Przy tej okazji przytoczono wypowiedź prof. Petera
Kreefta, który zwrócił uwagę na dość zaskakującą zbieżność.
Otóż kobiety domagające się prawa do aborcji, czyli mówiąc
bez ogródek: prawa do mordowania swojego nienarodzonego dziecka, podkreślają,
że chodzi o ich ciało: „To jest moje ciało” (This is my body). Amerykański
profesor, wykładowca i autor tłumaczonych również na polski książek z dziedziny
apologetyki katolickiej, widzi w tym diabelską parodię Chrystusowego: „To jest
Ciało moje” (This is my Body).
Mamy więc ponownie de facto czarną mszę. Czy tego chcemy,
czy też nie, nie możemy uciec przed diabelskimi skojarzeniami.
Co więcej w artykule zacytowane są słowa ks. Franka Pavone,
który rozwija ten wątek i mówi m.in.: „Oddając swoje Ciało Chrystus uczy sensu
miłości: ofiaruję siebie dla dobra innych osób. Aborcja uczy przeciwieństwa
miłości: ofiaruję drugą osobę dla własnego dobra!”.
Innymi słowy: zwolennicy aborcji chcą złożyć w ofierze
niewinne dziecko, tak jak starożytni Żydzi postanowili złożyć w ofierze
niewinnego Chrystusa. Intencją i jednych, i drugich (przynajmniej na pozór)
jest ocalenie własnego życia, a nawet lepsza jakość tego życia.
Wiemy, jaki los spotkał Jerozolimę. Chrystus zapowiedział
jej fatum w Niedzielę Palmową, ale także idąc na swoją śmierć na Kalwarii. Jaki
los spotka współczesną „Jerozolimę”, która wydaje na śmierć niewinne ludzkie
życie?
Może dorzućmy do tego jeszcze jedno skojarzenie. Tym razem
dotyczy ono spostrzeżenia arcybiskupa Fultona J. Sheena. Otóż w jednej ze
swoich książek amerykański duchowny zwrócił uwagę na intrygujący fakt: różne
negatywne role odgrywają w Męce i śmierci Pana Jezusa mężczyźni. Nie ma
natomiast ani jednej wzmianki choćby o jednej kobiecie, która by w jakiś sposób
przyczyniła się do cierpień i śmierci naszego Pana. Kobiety odgrywają role
raczej pozytywne. Kiedy wszyscy uczniowie, z wyjątkiem Jana, opuszczają
Chrystusa, to one stoją pod krzyżem. To kobiety płaczą, kiedy podąża na swoją
śmierć. To kobieta ostrzega swojego męża, Piłata, by nie miał nic wspólnego ze
śmiercią Pana Jezusa. To kobiety wreszcie spieszą skoro świt, by namaścić
wonnościami Ciało zmarłego Chrystusa.
Dzisiaj to kobiety zdają się krzyczeć najgłośniej:
„Ukrzyżuj!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz