Dopiero teraz zwróciłem uwagę na artykuł informujący o
antypolskim marszu ukraińskich nacjonalistów, który odbył się we Lwowie 4
marca. Hasło tej demonstracji „Lwów nie dla polskich panów” jest po prostu
żałosne. I to nie tylko z powodów, które wyłuszczył autor artykułu
zamieszczonego na portalu „Polska Niepodległa”.
Ja na miejscu ukraińskich wielbicieli Bandery bym się po
prostu nie potrafił światu na oczy pokazać ze wstydu. Przypomnijmy, że Ukraińcy
walkę o Lwów swego czasu przegrali i gdyby nie II wojna światowa, Lwów byłby
dzisiaj jednym z głównych centrów kultury polskiej, być może jednym z
najdynamiczniej rozwijających się ośrodków uniwersyteckich i badawczych. Wystarczy
trochę znajomości historii, by to sobie uświadomić. To, że obecnie Lwów jest
ukraiński, zwolennicy Bandery zawdzięczają nie sobie, ale jednemu z
największych bandytów w historii świata. I nie mam tu na myśli ideologa
zbrodniczej działalności UPA, która walczyła z ludnością cywilną, mordując ją w
brutalny i bestialski sposób (też mi powód do dumy!), ale Józefa Stalina.
Czym się więc tu chlubić? Dostali Lwów jak ochłap rzucony
psom, a wydarty tym „polskim panom”, których wygnano na tzw. „ziemie
odzyskane”. Gdyby nie towarzysz Stalin i zdrada aliantów, Ukraińcy mogliby
sobie o Lwowie jedynie pomarzyć. Co najwyżej przyjeżdżaliby do tego miasta
zarobić pieniądze u „polskich panów”, tak jak przyjeżdżają teraz, albo
przedzierali by się przez granicę, by uciec przed bolszewickim terrorem, jak
robili to przed wojną. No, może rzucaliby (do czasu – podobnie jak irlandzka
IRA) bomby na polskich polityków, jak zaczęli to robić również jeszcze przed
wojną.
Te dziarskie miny i flagi z trójzębem oraz banery z
ideologiem zbrodniczej działalności ukraińskich nacjonalistów są po prostu
żałosne. Osobiście nie czuję żadnej dumy z odzyskania tzw. „Ziem Zachodnich”,
co najwyżej widzę w tym jakąś tam sprawiedliwość, że Niemcy, którzy nas
najechali w 1939 roku, je utracili. Wiem jednak, że zrujnowane miasta Wrocław,
Szczecin, Opole, Gdańsk otrzymaliśmy w zamian za zagrabione Wilno, Grodno i
Lwów. Dlatego też ciężko mi na zasadzie analogii wyobrazić sobie, że mógłbym jako Ukrainiec manifestować
butnie pod transparentem: „Lwów nie dla polskich panów”. Bracia Ukraińcy, nie
zdobyliście tego miasta w walce, dostaliście je od bandyty. I nie da się tego
wymazać z pamięci, choćbyście nawet zrównali Cmentarz Orląt Lwowskich z ziemią.
Siedźcie więc cicho, bo naprawdę słuchać hadko, a i patrzeć żałość wielka bierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz