poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Dziarscy banderowcy maszerują pod dyktando Stalina, czyli „Lwów nie dla polskich panów”


Dopiero teraz zwróciłem uwagę na artykuł informujący o antypolskim marszu ukraińskich nacjonalistów, który odbył się we Lwowie 4 marca. Hasło tej demonstracji „Lwów nie dla polskich panów” jest po prostu żałosne. I to nie tylko z powodów, które wyłuszczył autor artykułu zamieszczonego na portalu „Polska Niepodległa”.


Ja na miejscu ukraińskich wielbicieli Bandery bym się po prostu nie potrafił światu na oczy pokazać ze wstydu. Przypomnijmy, że Ukraińcy walkę o Lwów swego czasu przegrali i gdyby nie II wojna światowa, Lwów byłby dzisiaj jednym z głównych centrów kultury polskiej, być może jednym z najdynamiczniej rozwijających się ośrodków uniwersyteckich i badawczych. Wystarczy trochę znajomości historii, by to sobie uświadomić. To, że obecnie Lwów jest ukraiński, zwolennicy Bandery zawdzięczają nie sobie, ale jednemu z największych bandytów w historii świata. I nie mam tu na myśli ideologa zbrodniczej działalności UPA, która walczyła z ludnością cywilną, mordując ją w brutalny i bestialski sposób (też mi powód do dumy!), ale Józefa Stalina.


Czym się więc tu chlubić? Dostali Lwów jak ochłap rzucony psom, a wydarty tym „polskim panom”, których wygnano na tzw. „ziemie odzyskane”. Gdyby nie towarzysz Stalin i zdrada aliantów, Ukraińcy mogliby sobie o Lwowie jedynie pomarzyć. Co najwyżej przyjeżdżaliby do tego miasta zarobić pieniądze u „polskich panów”, tak jak przyjeżdżają teraz, albo przedzierali by się przez granicę, by uciec przed bolszewickim terrorem, jak robili to przed wojną. No, może rzucaliby (do czasu – podobnie jak irlandzka IRA) bomby na polskich polityków, jak zaczęli to robić również jeszcze przed wojną.


Te dziarskie miny i flagi z trójzębem oraz banery z ideologiem zbrodniczej działalności ukraińskich nacjonalistów są po prostu żałosne. Osobiście nie czuję żadnej dumy z odzyskania tzw. „Ziem Zachodnich”, co najwyżej widzę w tym jakąś tam sprawiedliwość, że Niemcy, którzy nas najechali w 1939 roku, je utracili. Wiem jednak, że zrujnowane miasta Wrocław, Szczecin, Opole, Gdańsk otrzymaliśmy w zamian za zagrabione Wilno, Grodno i Lwów. Dlatego też ciężko mi na zasadzie analogii wyobrazić sobie, że mógłbym jako Ukrainiec manifestować butnie pod transparentem: „Lwów nie dla polskich panów”. Bracia Ukraińcy, nie zdobyliście tego miasta w walce, dostaliście je od bandyty. I nie da się tego wymazać z pamięci, choćbyście nawet zrównali Cmentarz Orląt Lwowskich z ziemią. Siedźcie więc cicho, bo naprawdę słuchać hadko, a i patrzeć żałość wielka bierze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz