wtorek, 17 kwietnia 2018

Dudasz


Muszę przyznać, że z prezydentem Dudą wiązałem duże nadzieje. W końcu to drugi, po Lechu Kaczyńskim, prezydent nieuwikłany w jakieś dziwne powiązania z ludźmi PRL-owskiego wywiadu (a przynajmniej tak się wydawało). Po drugie miałem nadzieję, że wybranie go pozwoli PiS-owi po wygraniu wyborów przeprowadzić szereg reform, które zapowiadano w kampanii wyborczej.

Daleki jestem od tego, by iść śladem histerycznych zachowań redakcji „Gazety Polskiej” i ogłaszać wszem i wobec, że na prezydenta Dudę już nigdy nie zagłosuję. A przynajmniej uważam, że takie deklaracje ze strony poważnego (?) tygodnika i poważnych panów redaktorów nie powinny padać. Ich celem powinno być nie tylko informowanie i komentowanie, ale i też dobro wspólne. Skoro wspierają obóz rządzący, to każda taka deklaracja powinna być przemyślana, a nie rzucana w eter tak, jakby wykrzykiwała je rozhisteryzowana baba. Jeśli nie stać ich na męską powściągliwość, to niech lepiej najpierw wezmą zimny prysznic, a potem odbędą długą naradę redakcyjną. Na histeryczne reakcje mogę sobie pozwolić ja, zwykły bloger, bo z moim głosem nie będzie się liczyć nikt. Dziennikarze, jeśli nie radzą sobie z emocjami, lepiej niech zajmą się uprawianiem ogródka. Zwłaszcza dziennikarze tygodnika, który ma jakiś wpływ na opinie i emocje pewnej grupy czytelników.

Nie zamierzam dywagować tutaj nad tym, czy weto prezydenta dla ustaw reformujących sądownictwo było słuszne, czy też nie, bo po prostu się na tym nie znam. Jeśli faktycznie był to knot legislacyjny, to Duda zrobił słusznie wetując. Nie wnikam w to.

Mam natomiast pretensje do Dudy za to, że zawiódł oczekiwania frankowiczów. Wiadomo, że politycy czasem robią obietnice na wyrost. Jakoś się do tego przyzwyczailiśmy, choć lepiej by było, gdyby politycy nie traktowali swoich wyborców jak durniów (szczególnie ordynarnie robiła to Platforma).
W przypadku frankowiczów obietnice na wyrost to igranie z kwestią życia i śmierci. I to dosłownie. Wbrew szerzonej tu i ówdzie opinii, że frankowicze wyszli najlepiej na kredytach frankowych, mamy w tym przypadku do czynienia z prawdziwymi dramatami, które kończyły się też samobójstwami. Prezydent Duda rozbudził nadzieje tej grupy społecznej. Dał poszkodowanym przez banksterów jakąś nadzieję. Sam przekonywałem, że jeśli ktoś coś dla frankowiczów zrobi, to będzie to tylko Duda i PiS. Z przykrością muszę powiedzieć, że się zawiodłem. Rejterada Dudy była żałosna. Z szumnych obietnic nie pozostało nic. Być może obecny prezydent przypomni sobie o tej grupie przed upływem kadencji, kiedy zaczną się zbliżać wybory. Kto wie? Ale wówczas i tak nikt mu już nie uwierzy.

Sprawa frankowiczów to była pierwsza wielka krecha, jaką dostał u mnie Duda. Drugą było ostatnio zawetowanie ustawy degradacyjnej. Kiedy wydawało się, że pozostał jedynie podpis prezydenta, a ofiary stanu wojennego i w ogóle ciemnych lat PRL-u będą mogły choć w ten sposób otrzymać jakąś satysfakcję, okazało się, że niespodzianie całą sprawę zablokował „nasz” prezydent. Tego nie jestem w stanie usprawiedliwić w żaden sposób. Pisałem już na tym blogu na ten temat i cytując tekst Jana Polkowskiego sugerowałem, że po prostu „pacta sunt servanda”, że realizowany jest w dalszym ciągu pomysł wdrażany w życie jeszcze przez premiera Mazowieckiego.

Są jeszcze inne kwestie, które każą mi zweryfikować swój pozytywny wizerunek obecnego prezydenta. Trudno byłoby wszystkie je wymienić w krótkim tekście. Ot, dzisiaj pojawiła się kolejna dziwna informacja, która przedstawia obecnego prezydenta w nieco dziwnym świetle.

W chwili obecnej mogę powiedzieć tylko tyle: prezydent Duda przestał być moim prezydentem. Nie będę ogłaszał wszem i wobec, że na niego nie zagłosuję. Jeśli będę miał bowiem do wyboru: Duda a Tusk, z ciężkim sercem zagłosuję na Dudę. Koszmar pięcioletniej prezydentury szczękościsku jest najzwyczajniej w świecie zbyt przerażający. I pewnie na to obecny prezydent niestety liczy. Jeśli jednak pojawi się sensowna alternatywa i będzie szansa na wygraną, to przynajmniej w pierwszej turze oddam głos na kogo innego.

Ostatnio dowiedziałem się, że w środowisku frankowiczów prezydent RP otrzymał nowe przezwisko: Dudasz. Chyba nietrudno zgadnąć do czego ono nawiązuje. Niestety, jest trafne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz