to jeden z piękniejszych standardów jazzowych. Kojarzy mi się nieodparcie z jesienią. Być może dlatego, że przed dwudziestu laty właśnie jesienią często go słuchałem w wykonaniu Nat King Cole’a. Miłośnicy jazzu mogą posłuchać instrumentalnej, nie mniej pięknej, jego wersji w interpretacji Keitha Jarreta na jego najnowszej (i jakże znakomitej!) płycie „Jasmine”, na której gra z Charliem Hadenem i którą polecam uwadze czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz