Ostatni raz książkę o Całunie Turyńskim czytałem gdzieś w
latach osiemdziesiątych. Moja wiedza na temat tej relikwii jest głównie oparta
na bestsellerze Iana Wilsona pod prostym tytułem „Całun Turyński”. Dziwne drugoobiegowe
czy trzecioobiegowe wydanie tej książki w dwóch tomach pewnie do tej pory
znajduje się jeszcze na wielu półkach polskich domów. To zapewne Wilsonowi
zawdzięczam parę przekonań na temat tego płótna pogrzebowego i odbitego na nim
wizerunku. Do głównych należy niewątpliwie to, że ów wizerunek przedstawia
faktycznie ciało Chrystusa, a naukowcy nie potrafią wyjaśnić przekonująco, w
jaki sposób został on utrwalony. Toteż z dużym sceptycyzmem odnosiłem się do rewelacji
o wynikach badań węglem C14, gdyż nijak nie zgadzały się one z tym, co w
książce Wilsona znalazłem na temat całunu. Poza tym – choć uważałem, że sama
autentyczność lub jej brak w przypadku słynnej relikwii nie może mieć żadnego
wpływu na wiarę – być może odczuwałem zawód, że oto coś tak niezwykłego miałoby
się okazać średniowiecznym fałszerstwem (pytanie, jak dokonanym?).
Od tamtego czasu swoją wiedzę o Całunie Turyńskim czerpałem
głównie z artykułów czytanych w prasie lub Internecie. Oglądałem chyba też
jakiś film dokumentalny na ten temat. Dopiero od niedawna przechowywana w
Turynie relikwia zaczęła ponownie zaprzątać moją uwagę bardziej (częściowo ze
względów zawodowych) i zmusiła do sięgnięcia po książkę. Tą książką okazał się
wywiad pt. „Oblicze Prawdy”, jaki Grzegorz Górny przeprowadził z Barriem
Schwortzem, który uczestniczył w pracach amerykańskiego zespołu badawczego
STURP. Zespół ten jako pierwszy poddał kompleksowemu i interdyscyplinarnemu
badaniu Całun Turyński w roku 1978. Okazuje się, że do tej pory – mimo postępów
techniki – żaden inny zespół naukowców nie miał okazji dokonać podobnej analizy
kontrowersyjnego wizerunku.
Gdzieś w Internecie czytałem kpiące uwagi na temat nowych
książek poświęconych Całunowi Turyńskiemu, których to uwag autorem jest zresztą
bloger nastawiony raczej przychylnie do Kościoła. Trochę to ostudziło mój
entuzjazm, ale po lekturze rozmowy Górnego ze Schwortzem muszę stwierdzić, że
te kpinki są nieuzasadnione. Moim zdaniem jest to cenna publikacja z kilku
względów: Po pierwsze uznanie należy się wydawnictwu Rosikon Press za stronę
edytorską. Publikacja jest bogato ilustrowana materiałem fotograficznym
dotyczącym tak samego Całunu Turyńskiego, jak i prac zespołu STURP. Choć przy
niektórych fotografiach chyba dobrze byłoby zamieścić bardziej szczegółowy
przypis.
Po drugie książka zawiera zarówno pełną listę członków STURP, jak i
bibliografię publikacji naukowych poświęconych relikwii, co może się okazać
cenne dla tych, którzy chcieliby bliżej zainteresować się historią naukowej
analizy i wynikami badań jednej z najbardziej kontrowersyjnych relikwii chrześcijaństwa.
Po trzecie podaje dość sporo informacji na temat pracy amerykańskich badaczy:
przygotowań do badań, sprzętu, warunków, w jakich badania prowadzono,
problemów, jakie na swojej drodze naukowcy napotykali – w tym konfliktów. To
wszystko podane przystępnym dla laika językiem.
Po czwarte jest to też w pewnym
sensie rozmowa o samym Schwortzu – amerykańskim Żydzie polskiego pochodzenia, fotografie
zajmującym się zdjęciami naukowymi, który ze sceptyka stał się entuzjastycznym
krzewicielem wiedzy o Całunie Turyńskim, przekonanym o jego prawdziwości. Choć
trzeba zaznaczyć, że o sobie i o swojej wierze religijnej Schwortz wypowiada
się z powściągliwością.
I wreszcie po piąte ważną cechą tej książki – dzięki
rozmówcy Górnego – jest skupienie się na tym, co o Całunie Turyńskim mówi
nauka, a więc unikanie interpretacji religijnych, unikanie emocjonalnego
podejścia do kwestii autentyczności relikwii, choć z pewnością nie jest to
łatwe. Schwortz konsekwentnie i do końca unika komentarzy, które wykraczałyby
poza to, co o badanym płótnie jest w stanie powiedzieć naukowiec. I przyznaje,
że na niektóre pytania nauka nie jest w stanie odpowiedzieć, że jest wobec nich
bezradna. Sam wspomina o „wyśrubowanych” kryteriach, jakie przyjmuje
przedstawiając informacje o publikacjach na temat Całunu Turyńskiego na
założonej przez siebie stronie internetowej www.shroud.com.
Muszą to być np. publikacje stricte naukowe i w naukowych czasopismach
ogłaszane. A więc Schwortz pomija wszelkiego typu spekulacje nieoparte na
analizach naukowych czy najzwyczajniej w świecie bałamutne banialuki. A z
takimi można się spotkać zarówno po stronie zwolenników autentyczności Całunu
Turyńskiego, jak i jej przeciwników. Ciekawą sprawą jest to, że rozmówca
Górnego zwraca uwagę na nagłaśnianie zwłaszcza tych bzdurnych publikacji, które
wymierzone są w chrześcijaństwo jako takie. Schwortz zauważa również tę prostą,
a istotną prawdę, że naukowiec najpierw zbiera dane, a potem na podstawie ich
analizy wysnuwa wnioski. Jego wniosek jest taki, że wizerunek na Całunie
Turyńskim odzwierciedla ciało Chrystusa złożonego do grobu i że do takiej
konkluzji prowadzi właśnie naukowa analiza zebranych danych.
W książce Grzegorza Górnego można by jeszcze wyróżnić kilka
innych ciekawych wątków, jak choćby kwestię skandalicznej „konserwacji” Całunu
Turyńskiego dokonanej w roku 2002, która doprowadziła do bezpowrotnej utraty
cennego materiału badawczego czy nienaukowego i nieostrożnego obchodzenia się z
tak cenną relikwią ze strony zarówno samych naukowców, jak i tych, których
pieczy relikwię powierzono. Ale może lepiej, by czytelnik przekonał się o tym
osobiście biorąc do ręki tę pięknie wydaną publikację. Naprawdę warto.
Grzegorz Górny, Barrie Schwortz, Oblicze Prawdy. Żyd, który
zbadał Całun Turyński, Warszawa 2013.