środa, 28 maja 2014

Pogrzeb dla Hansa Franka na Wawelu!


Hans Frank, głowa Generalnego Gubernatorstwa, zwany też „niemieckim królem Polski”, powinien spocząć na Wawelu. Wprawdzie technicznie będzie to trudne do wykonania, bo jego prochy rozsypano, ale jest to możliwe w wymiarze symbolicznym – pusty grobowiec będzie znaczącym symbolem, a sąsiedztwo królów polskich i bohaterów polskiej historii będzie po latach niesprawiedliwości zadośćuczynieniem krzywd, jakie wyrządzono temu kontrowersyjnemu mężowi stanu, panu życia i śmierci powierzonych mu Polaków, Żydów i innych nacji zamieszkujących byłą II Rzeczpospolitą. 

Tak, Hans Frank był kontrowersyjnym politykiem i mężem stanu. Jego pomysły nie wszystkim muszą się podobać. W końcu jego umiłowanie czystości i porządku jako generalnego gubernatora było dość specyficzne – traktował Żydów na równi z karaluchami i szczurami. A z Polaków miał zamiar zrobić siekaninę. No cóż… ale przecież wielu słynnych Polaków, mężów stanu czy władców wykazywało się wątpliwą moralnością. Czy oznacza to, że nie powinni się byli znaleźć w narodowym panteonie? Czy odbiera im to prawo do czci i godnego pochówku? 

Hans Frank był politykiem, urzędnikiem państwowym, który starał się wywiązać jak najlepiej tylko można ze swoich obowiązków. Był prawnikiem, który uważał, że każdy powinien mieć prawo do sądu. Był też pisarzem, który pozostawił po sobie imponujące dzieło w postaci wielotomowego dziennika. Już to wystarczy, by wyrazić zgodę na państwowy pogrzeb, choćby symboliczny, na Wawelu. Był też żołnierzem, a czyż szacunek do munduru wojskowego nie wystarczy, by zapewnić mu godny pochówek z asystą wojskową? I nie bez znaczenia jest fakt, że pod koniec swojego życia nawrócił się na chrześcijaństwo i przyjął sakramenty święte. A więc jego symbolicznemu pochówkowi powinna towarzyszyć msza święta z udziałem arcybiskupów polskich. 

Że wielu będzie protestować? Że to bzdura? Ależ jeśli to bzdura, to takie bzdury wygadują polscy urzędnicy państwowi wybrani głosami obywateli Rzeczpospolitej. Takie argumenty suflują nam codziennie i takie wołające o pomstę do nieba bzdury są przyjmowane, hołubione i lansowane przez dość pokaźne grono dziennikarzy i medialnych celebrytów. Tak więc postuluję symboliczny pogrzeb Hansa Franka na Wawelu. O pomnikach i żałobie narodowej już nie wspomnę, bo to przecież oczywiste. I nie mówcie mi o kontrowersjach, w końcu pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego też je budził.

poniedziałek, 26 maja 2014

25 maja – dzień żałoby narodowej


25 maja to dzień żałoby narodowej, data, o której dzieci powinny uczyć się w szkole. W ten dzień co roku każdy Polak powinien pochylić głowę w zadumie na minutę ciszy. W ten dzień zmarł jeden z największych bohaterów w polskiej historii. To on będzie wzorem postaw, ideałem dla nadchodzących pokoleń. Dziś jeszcze nie wszyscy widzą jego wielkość, nie wszyscy może zdają sobie sprawę z tego, jak wiele zrobił dla Polski, jak niezwykłym był człowiekiem. Niektórzy nawet próbują szkalować jego dobre imię. Ich wysiłki pójdą na marne, bo prawda zwycięży i jego imieniem będą nazywać ulice, skwery, place i szkoły. Jemu będą stawiać pomniki. O nim będą pisać z podziwem historycy.

25 maja to dzień żałoby narodowej – w tym dniu w roku 1948 komuniści zamordowali strzałem w tył głowy rotmistrza Witolda Pileckiego. I dlatego co roku powinniśmy pamiętać o tej dacie.

wtorek, 20 maja 2014

Tow. Semjon pod specjalną ochroną

Takich czasów dożyłem! Nie jestem sympatykiem nacjonalizmu w jakiejkolwiek postaci, ale tutaj moja sympatia jest po stronie tych chłopaków. Mieli odwagę zaprotestować przeciw tej całej hipokryzji na terenie uczelni, choć to nie oni powinni protestować, a jej pracownicy i studenci. Czy ja jestem w wolnej Polsce czy w czasach PRL-u?

niedziela, 18 maja 2014

Marek Nowakowski


Ma swoje miejsce na moich półkach z książkami. Nigdy nie byłem jakimś specjalnym fanem jego twórczości. Jednak jego pisarstwo jest na tyle wyraziste, że zawsze chętnie czytałem bądź fragmenty jego prozy lub teksty wspomnieniowe, które odnajdywałem na łamach prasy lub na stronach internetowych. Jeśli nie czytałem jego nowych książek równie często jak dawniej, to powodem był jedynie brak czasu i pieniędzy oraz świadomość, że są również inni autorzy, inne teksty, które chciałbym poznać.

Otwierał w każdym razie przede mną jakiś fragment rzeczywistości. W ponurych latach osiemdziesiątych jego opowiadania były dla mnie niemal tak samo ważne jak proza Konwickiego, słynna „Cudowna melina” Orłosia czy powieści Józefa Mackiewicza. Ważna była także jego postawa, zaangażowanie po tej dobrej stronie, sprzeciw wobec niesprawiedliwości, niezamykanie się w wieży z kości słoniowej, bo „najważniejsza jest literatura”. Ta postawa, która może równie dobrze prowadzić na manowce, widoczna była także w ostatnich latach. Nowakowski był po prostu „swój”. Nie należał do tych artystów, którzy wiedzą, „gdzie są konfitury”, a jeśli nawet wiedział, to nie o „konfitury” mu chodziło, tylko o prawdę. Takie w każdym razie miałem wrażenie.

Choć w ostatnich latach nie kupowałem już jego książek równie często jak dawniej, prezent z tomem jego opowiadań zawsze przywitałbym jako dobry podarunek. Nie wiem, czy był wybitnym pisarzem, jak chcą komentatorzy zamieszczający artykuły po jego śmierci. Był pisarzem ważnym, mającym swoje osobne miejsce w polskiej literaturze. Żal, że jest to już twórczość zamknięta, że nic więcej autor „Wesela raz jeszcze” nie napisze.