Pamiętam, jak swego czasu wkurzył mnie dziennikarz czasopisma „W sieci”. Facet, który co jakiś czas wypisuje jakieś totalne nonsensy, wzywał w swoim tendencyjnym tekście do tego, by traktować Grzegorza Brauna jako „persona non grata”. Nie on pierwszy wprawdzie i nie ostatni. Wystarczy choćby wspomnieć pewnego dominikanina pisującego w gazecie popierającej aborcję, in vitro i homoseksualizm.
Braun jest postacią kontrowersyjną i stąd ma wrogów na lewo
i prawo. Nie znam się na sztuce filmowej, ale mam wrażenie, że do polskiego
filmu dokumentalnego wniósł nową jakość, powiew świeżości – czerpiąc z
popkultury zdynamizował narrację filmową, by ważkie treści przekazać w sposób
ciekawy i niebanalny, nie zubożając w ten sposób samego przesłania. Za jego
poglądami stoi głęboka erudycja, znajomość nie tylko opracowań historycznych,
ale często samych źródeł. Wiąże się z tym z kolei własna, niestroniąca od
kontrowersyjnych sądów, interpretacja zarówno historii, jak i obecnej sytuacji
politycznej w Polsce czy na świecie. Jako reżyser jest zatem autor „Marszu
wyzwolicieli” twórcą wybitnym. Jako interpretator historii czy wydarzeń
politycznych postacią nietuzinkową – taką, którą warto zapraszać do telewizji,
radia czy wywiadów prasowych, bo prezentuje ciekawy punkt widzenia.
Wracając do wspomnianego wyżej dziennikarza tygodnika „W
sieci”: otóż ów pan parę lat temu sugerował, że prawica być może będzie musiała
poprzeć… Cimoszewicza (sic!), bronił pewnego sutenera z rakietą tenisową,
wzruszał się, tym, że dla Ruskich II wojna światowa to rodzaj religii i stąd
nie powinniśmy drażnić ich przypominając o gwałtach dokonywanych przez
sowieckich żołnierzy… Być może ów pan popełnił jeszcze jakiś równie
„kontrowersyjny” tekst, ale o tym już nie wiem, bo najzwyczajniej w świecie omijam
je szerokim łukiem, tak jak omija się coś, co po prostu śmierdzi. Pomijam już
fakt, że – jeśli dobrze się orientuję – samemu reżyserowi „Eugeniki” nawet nie
dano szansy odnieść się do szkalującego go tekstu owego pana.
Dlaczego w ogóle o tym dziennikarzu piszę? A to z tego
względu, że chociaż go nie poważam, to sądzę, że gdyby znalazł się podobnej
sytuacji, co Grzegorz Braun, to należałoby podnieść raban natychmiast. Gdyby go
nękano przez 6 czy 7 lat wezwaniami do sądu za napaść na 6 policjantów (sic!),
a w końcu policja aresztowałaby go rankiem za „obrazę sądu” (choć usiłowałby
zgłosić się do odbycia kary sam), to z miejsca oburzyć powinni się dziennikarze
od lewa do prawa, a szanujące się partie polityczne domagać dogłębnego
wyjaśnienia całej sprawy.
Przypadek Brauna pokazuje znakomicie hipokryzję pewnych
środowisk dziennikarskich i opiniotwórczych. Niby chcą wolności słowa, piszą
petycje, gdy ktoś ośmieli się skrytykować chamstwo jednego czy drugiego
„tfurcy” kultury, jednak gdy faktycznie dochodzi do rażącego naruszania wolności,
wolności słowa czy nękania procesami sądowymi wybitnego twórcy, ale reprezentującego
poglądy im niemiłe – milczą. Hańba, po prostu hańba!