W drugiej turze wyborów oddam głos na Andrzeja Dudę. Obecny
prezydent nie jest kandydatem moich marzeń, tak jak rządząca koalicja nie jest
rządem, jakiego bym pragnął. Andrzej Duda zawiódł moje pokładane w nim
nadzieje. Nie podjął zdecydowanej inicjatywy w obronie życia nienarodzonych,
choć głosi, że jest za jego ochroną.
Nie dotrzymał też obietnic danych frankowiczom – w
rzeczywistości są oni zdani na długoletnie batalie sądowe z bankami, a więc też
ogromne ryzyko, jakie się z tym wiąże. Zostali pozostawieni samym sobie, a
sądy, jakie są, każdy widzi. Jest to w gruncie rzeczy uprawomocnienie lichwy,
choć trzeba uczciwie przyznać, że są już przypadki wyroków na korzyść
oszukanych pożyczkobiorców. Państwo zamiast chronić obywateli, wydaje się być
po stronie banksterów, a może też i w ich kieszeni.
Andrzej Duda sugerował także w pewnym momencie możliwość
legalizacji tzw. „związków partnerskich”, co kłóci się z deklarowanym przez
niego katolicyzmem. Kościół katolicki nie uznaje prawnej legalizacji „związków
partnerskich”, a więc nie można popierać takich inicjatyw i jednocześnie być
wiernym nauce Kościoła.
Można by pewnie przytoczyć też i wiele innych działań i
inicjatyw Andrzeja Dudy, których żadną miarą poprzeć nie sposób, jak na
przykład słynny pomysł wpisania do Konstytucji członkostwa Polski w Unii
Europejskiej, co nasuwa jak najgorsze skojarzenia z czasami PRL-u.
Mimo tych i innych wad, jest to w obecnej chwili jedyny
sensowny wybór. Rafał Trzaskowski jako prezydent Polski oznaczałby przyspieszenie
degrengolady naszej ojczyzny. Prezydent RP stojący na czele kolejnej parady
LGBT-coś tam to wizja z najkoszmarniejszego snu. Blokowanie inicjatyw
ustawodawczych, to z kolei zaostrzenie sporów i faktyczny paraliż
funkcjonowania państwa. Jeśli Trzaskowski wygrałby te wybory, mógłby w
pierwszej kolejności złożyć podziękowania Konfederacji, o czym piszę z
prawdziwą przykrością. Mam wrażenie, że dla tej partii niskie podatki,
małostkowa zemsta na wrednych „pisiorach”, którzy wyzywali ich od „ruskich onuc”,
liczenie na to, że im gorzej, to tym lepiej dla Konfederacji i tym podobne, są
ważniejsze, niż dobro Ojczyzny. Fałszywa też jest symetria mówiąca o wyborze
między dżumą o cholerą. Przy wszelkich swoich wadach, Andrzej Duda nie jest
jednak rzecznikiem cywilizacji śmierci. Z pewnością nie jest idealnym
prezydentem, ale w obecnej sytuacji „beggars can’t be choosers”, jak mawiają
Anglicy.
Photo by Element5 Digital on Unsplash