- Masz ci los! Jeszcze tego mi brakowało! - Kłapouchy rozejrzał się dookoła. Dopiero po chwili zauważył różowe uszka Prosiaczka wynurzające się raz za razem z kop śniegu na skraju Stumilowego Lasu. Za nim pojawił się Kubuś Puchatek. Osiołek to popatrywał na zbliżających się, to znów przyglądał się smętnie temu, co pozostało z jego siedziby, która pod zwałami śniegu rozsypała się jak domek z kart.
- Wygraliśmy, wygraliśmy! – wrzeszczał Prosiaczek coraz bliżej.
Kłapouchy spojrzał w niebo, jakby tam szukał pomocy. Akurat śnieg na moment przestał prószyć.
Podskakujące różowe uszka były już tuż, tuż. Zasapany Kubuś Puchatek nieznacznie nie nadążał. Poza tym niósł nieodłączną baryłeczkę miodu. W pewnej chwili zniknął nagle w chmurze śniegu. Gdy biały puch co nieco opadł, oczom osiołka ukazała się beczułka miodu trzymana w wyciągniętych łapkach. Samego misia nie było widać.
- Wygraliśmy! – darł się niezmordowany Prosiaczek.
- A cóż to wygraliśmy? I co znowu takiego ważnego się stało? – powiedział Kłapouchy nieznośnie wolno.
- Wygraliśmy z... – Prosiaczek przerwał, bo właśnie trafił ryjkiem w zaspę śniegu.
- Czy ktoś mi może pomóc? – dobiegło od strony baryłeczki miodu.
- Aha, „wygraliśmy z”, a nie „coś”. To ważna, bardzo ważna informacja.
Prosiaczek zdawał się nie słyszeć ironii w głosie osiołka, gdyż objawiwszy się w całej swojej mizernej postaci na ubitym przez Kłapouchego śniegu, wołał podekscytowany:
- Wygraliśmy z globalnym ociepleniem!
- Aha, wygraliśmy z globalnym ociepleniem. To niewątpliwie powód do radości – odparł osiołek ponurym głosem. Wcale, ale to wcale nie było w nim słychać zachwytu. – To możemy sobie teraz ulepić bałwana. – dodał patrząc na ruiny swojego domku, poczym rozglądając się dookoła po zasypanym śniegiem świecie.
- I pojeździć na łyżwach! – wykrzyknął wesoło Prosiaczek.
- Taaaak, niektórzy mogą sobie pojeździć też na łyżwach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz