Oburzenie niektórych środowisk po werdykcie Trybunału
Konstytucyjnego w sprawie łódzkiego drukarza jest nie tylko zabawne, co po
prostu idiotyczne. Pomijam już oburzenie samych homoseksualistów, którzy
porównują się do ofiar hitlerowskiej okupacji i Żydów. Cóż mają w końcu zrobić?
Skoro żyją w świecie fantazji, to już brną w tę opowieść. Niestety nawet
prawicowi dziennikarze wrabiają się w ich narrację, gdy stosują upowszechniany
przez homoseksualistów zwrot „mniejszości seksualne”. Nie ma czegoś takiego jak
„mniejszości seksualne”. Jest to termin ukuty po to, aby zmienić rzeczywistość.
Są po prostu ludzie zboczeni, którzy mają poważny problem ze swoją
seksualnością i powinni udać się na odpowiednią terapię, która notabene w
krajach wchodzących coraz bardziej w tęczowy totalitaryzm jest już zabroniona.
Wracając do oburzenia środowisk sprzyjających
homoseksualistom i promujących tzw. „tolerancję”. Jak można nie rozumieć
zdroworozsądkowego werdyktu Trybunału? Jak można nie dostrzegać, że broni on
podstawowych praw jednostki, w tym prawa do wolności gospodarczej?
Wydaje mi się, że można generalnie wyróżnić trzy typy usług.
Pierwszym typem będą usługi neutralne. To znaczy, że jeśli
np. do sklepu z pieczywem przyjdzie homoseksualista kupić bułeczki, to
odmówienie mu usługi jest bezsensowne, chyba że zachowywałby się obscenicznie,
siejąc zgorszenie wobec np. obecnych tam dzieci. Tak samo, jeśli ktoś prowadzi
sklep z obuwiem, to jeśli homoseksualista czy lesbijka będzie kupować sobie
sandałki, to ich sprzedaż nie naraża sprzedawcę na żadne dylematy
moralne, nawet jeśli lesbijka zachowuje się w sposób, który ostentacyjnie daje
do zrozumienia, jakie ma kłopoty ze swoją seksualnością. Oczywiście pod
warunkiem, że nie naraża innych klientów na nieprzyjemności czy obrazę
moralności publicznej.
Drugi typ usług to usługi, w przypadku których odmówienie
ich świadczenia byłoby po prostu przestępstwem i rzeczą niemoralną. Do takich
należy na przykład praca lekarza. Jeśli na pogotowiu lekarz odmówiłby ratowania
pacjenta czy wykonania np. zastrzyku, bo pacjent jest homoseksualistą, to
słusznie powinien być za to ukarany, włącznie z utratą pracy. I to nie podlega
dyskusji.
Wreszcie ostatni typ usług, to usługi w przypadku których je
świadczący jest narażony na dylematy moralne i w niektórych przypadkach może
mieć poczucie, że uczestnicy w szerzeniu zła. Można wymienić tu szereg takich
zawodów czy form działalności. Drukarz z Łodzi jest jednym z takich przykładów.
Dlaczego miałby niby uczestniczyć w promocji homoseksualizmu, skoro uważa to za
zło? Albo inny przykład: ktoś prowadzi sklep z książkami i hurtownia chce, by
sprzedawał publikacje pornograficzne. Czyż księgarz nie ma prawa odmówić ich
dystrybucji? Albo aptekarz, który nie chce sprzedawać środków
antykoncepcyjnych, czyż nie ma prawa odmowy ich upowszechniania?
Kwestionowanie tego jest po prostu dążeniem do naruszenia
jednej z podstawowych wolności człowieka, jaką jest wolność sumienia. To
zmuszanie kogoś do robienia czegoś, co jest sprzeczne z wyznawanym systemem
wartości i to często systemem, który ma wielowiekową tradycję. Trzeba naprawdę
mieć pokiełbaszone w głowie, by podważać takie prawo do odmowy współuczestnictwa
w czymś, co uważa się za głęboko złe i niemoralne.
Zresztą nawet w przypadku pierwszego typu, czyli usług
neutralnych, sprawa nie jest taka oczywista. To znaczy nawet w tym przypadku
istnieje możliwość odmówienia usługi, choć jej wyświadczenie nie naraża
usługodawcy na dylematy moralne. Są na przykład lokale gastronomiczne, gdzie
obowiązuje zasada, że mężczyzna powinien mieć krawat albo np. nosić długie
spodnie. Czy gdyby wyrzucono z takiego lokalu człowieka, który przyszedłby w „tiszercie”,
to sprawa powinna zakończyć się procesem sądowym? Albo są lokale, do których
nie wpuszcza się dzieci. Czy jeśli rodzic chciałby w takim miejscu napić się
piwa lub wódki w towarzystwie swoich nieletnich pociech, a odmówiono mu wstępu,
to należy ukarać usługodawcę? W końcu jeśli jest to firma prywatna, to jej
sprawa, komu świadczy usługi.