czwartek, 29 grudnia 2016

Jarosław Kaczyński Herodem roku 2016


Daleki jestem od dzikiej satysfakcji z wszelkich potknięć, błędów czy chybionych decyzji prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Jestem odporny na falę nienawiści, jaką się go nieustannie zalewa. Mam w sobie wystarczającą dozę antidotum, by nie ulec temu jadowi, jaki się sączy na polityka, który moim zdaniem przejdzie do historii jako jedna z najwybitniejszych postaci polskich przełomu XX i XXI wieku.

To wszystko jednak nie przeszkadza mi dostrzegać rzeczy, z którymi w polityce tego tragicznie doświadczonego męża stanu się nie zgadzam. W przeszłości np. nie zgadzałem się z jego wypowiedzią, że nie należy eksponować agenturalnej przeszłości byłego lidera „Solidarności”. Dzisiaj nie zgadzam się i nie podzielam podejścia Jarosława Kaczyńskiego do problemu aborcji.

Choć bez trudu mógłbym wymienić – także w jego obozie – polityków, którzy w pierwszym rzędzie i jak najbardziej zasłużenie powinni się znaleźć na liście do tego haniebnego wyróżnienia (Ewa Kopacz byłaby tu na czołowej pozycji), to z przykrością muszę stwierdzić, że „uhonorowanie” Herodem Roku 2016 Prezesowi się należy, tak samo jak całemu PiS-owi. Zresztą tytuł ten przyznany Jarosławowi Kaczyńskiemu można potraktować jako symbolicznie przysługujący PiS-owi, z wyjątkiem tych posłów, którzy do samego końca bronili projektu ustawy chroniącej życie nienarodzonych.

PiS stracił szansę, by uczcić 1050 rocznicę chrztu Polski ustawą broniącą najsłabszych i najbardziej zagrożonych przemocą. Ale nie chodzi tylko o symbole. Ktoś, kto bardziej boi się ludzi niż Pana Boga, już przegrał. Choćby nawet wygrał w wymiarze doczesnym. Ale nawet w wymiarze doczesnym partia „dobrej zmiany” przegrała, bo uległa pozornej sile rozwrzeszczanych i wulgarnych feminazistek.

Zaufanie Panu Bogu, to coś, z czym zmagamy się w życiu osobistym. Ale to również coś, z czym mamy do czynienia w szerszej skali – w życiu wspólnoty. Kto ma wątpliwości, niech sięgnie do Biblii, niech poczyta choćby I i II Księgę Kronik czy I i II Księgę Królewską. Polska mogła wybić się nie tylko na prawdziwą niepodległość w dziedzinie doczesnej, ale mogła tę niepodległość osiągnąć w sferze duchowej – ufając Panu Bogu i wprowadzając w życie ustawę, która byłaby zgodna z Jego wolą, a nie z wolą władcy ciemności, choćby nawet podporządkowywały się jej wszystkie narody na kuli ziemskiej.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz