sobota, 21 listopada 2009

Van Damme albo prezydent Ropucha

- Van-Dam-zo-stał-pre-zy-den-tem-pre-zy-den-tem. Van-Dam... – podskakiwał wesoło Prosiaczek.

- Van Rompuya – warknął przygnębiony Kłapouchy. Próbował właśnie zasnąć.

- Van-Da... – mały przyjaciel Kubusia Puchatka zatrzymał się w połowie kroku – Van-kto?

- Van Rompuya – westchnął osiołek.

- A kto to taki?!! – Prosiaczek patrzył na ponuraka swoimi małymi oczkami, które ze zdumienia stawały się okrągłe jak dwa guziczki.

- No przecież każdy dobrze... Aaaa... zresztą! – Kłapouchy machnął ogonkiem i przewrócił się na plecy. Ponuro wpatrywał się w pochmurne niebo. Jak na listopad było wyjątkowo ciepło.

- Van Ropucha? – Starał się nie zniechęcać Prosiaczek.

- Uffff!!! – westchnął zamiast odpowiedzi Kłapouchy martwo gapiąc się w szare skłębione obłoki.

Prosiaczek stał jeszcze chwilkę licząc na to, że osiołek jednak powie coś więcej. Ten jednak dalej tępo wbijał wzrok w niebo i od czasu do czasu ciężko wzdychał.

- Hmm... Pójdę do Krzysia. On mi na pewno wyjaśni, kim jest pan Ropucha – szepnął do siebie mały przyjaciel Kubusia Puchatka i nie oglądając się za siebie pognał szybciutko przez Stumilowy las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz