Mimo całej mojej sympatii do PiS-u nie jestem w stanie
zrozumieć stosunku tej partii do rzezi wołyńskiej, której kolejna rocznica się
zbliża. Rozumiem chęć pojednania polsko-ukraińskiego i budowania przyjaznych
relacji z tym krajem. Sam miałem okazję spotkać w ostatnich dwóch latach wielu
sympatycznych młodych Ukraińców, a w czasie podróży z moją Mamą do krainy jej
dzieciństwa – małej wioski w pobliżu Jazłowca – byłem zaskoczony przyjaznym
nastawieniem zwykłych ludzi. Jestem też zdania, że wizja wspólnego państwa,
jakiejś unii polsko-ukrańskiej nie jest pomysłem całkiem utopijnym. Ba! Jestem
nawet przekonany, że taka unia nadałaby takiemu państwu nową dynamikę i to
zarówno w dziedzinie kultury (co można obserwować nawet teraz), jak i
gospodarki.
Jest jednak jedno „ale”. Nie wyobrażam sobie budowania
jakichkolwiek zdrowych relacji – osobistych czy państwowych – na kłamstwie.
Wyobraźcie sobie próbę zbudowania normalnego życia z kimś, kto w przeszłości
popełnił potworną zbrodnię, a teraz nie tylko nie chce o tym mówić, ale nawet
przyznać się do jej popełnienia, a jeśli już nawet przyznaje się, to
usprawiedliwia to szeregiem okoliczności i jeszcze zwala winę na ofiarę,
zrównując ją z sobą. A jak wyglądałyby nasze relacje z Niemcami, gdyby
oficjalnie i ustami wielu swoich historyków, głosili odpowiedzialność Polski za
wybuch II wojny światowej i twierdzili, że obozy koncentracyjne były słusznym,
choć może brutalnym odwetem za krzywdy wyrządzone Niemcom?
Mamy oczekiwać, że Ukraińcy któregoś dnia sami zrozumieją,
jak potwornych zbrodni dopuścili się ich dziadowie i ojcowie? Będziemy więc
milczeć? Polski Sejm upamiętnił swego czasu ludobójstwo Ormian, ale nie uczci
ludobójstwa dokonanego na obywatelach własnego państwa? Zgadzam się tutaj z
Pawłem Kukizem, który powiedział do polityków: „Jak pójdziecie zwyczajowo co
niedzielę do kościoła, to pomódlcie się do Pana Boga za tych, co zginęli za
Ojczyznę. A po modlitwie zastanówcie się, co się stało z waszym honorem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz