Epidemia koronawirusa jest testem. Nagle wychodzi na wierzch
to, czego się nie spodziewaliśmy. Bywają to dobre rzeczy. Na przykład ludzie,
którzy spieszą z pomocą lekarzom i pielęgniarkom, którzy robią zakupy samotnym
osobom starszym. Bywają też złe, jak np. tych dwóch łobuzów, którzy
sterroryzowali sprzedawczynię i ją opluli, mówiąc, że mają koronawirusa. Albo
jak paniczne wykupywanie towarów ze sklepów bez troski o bliźnich (choć z
drugiej strony trudno w tym nie dostrzec mimo wszystko troski o swoją własną
rodzinę).
Jednak rzecz, którą ze zdziwieniem obserwuję od jakiegoś
czasu, to zachowanie ludzi Kościoła. Jestem tutaj w kłopotliwej sytuacji. Z
jednej strony trudno oczekiwać od innych ludzi bohaterstwa, można go oczekiwać
z reguły od siebie i to bez wywyższania się nad innych. Z drugiej strony
właśnie od Kościoła mamy prawo spodziewać się heroizmu i to zarówno w przypadku
jego szeregowych członków, jak i duchownych i hierarchów.
W Polsce mamy przykłady dzielnych duszpasterzy, którzy mimo
zagrożenia niestrudzenie świadczą posługę duszpasterską, odprawiają Msze św.,
dodają ludziom otuchy. Niektórzy czerpią wzory z zagranicy, jak na przykład ów
dzielny ksiądz z Żórawiny, który pobłogosławił Wrocław Najświętszym Sakramentem
z samolotu. Albo jak ksiądz Mirosław Matuszny, który postanowił samotnie iść po
ulicach miasta i modlić się z relikwiami św. Antoniego o ustąpienie zarazy.
Mamy jednak zachowania także dziwne. Nie potrafię na
przykład zrozumieć zachowania wrocławskich dominikanów, którzy zamknęli podwoje
swojego kościoła dla wiernych i nie odprawili Mszy św. nawet w tak ograniczonym
składzie, jaki dopuszczał ze względów bezpieczeństwa polski episkopat. Inne
kościoły były w stanie dostosować się do wymogów nałożonych przez biskupów i
Msze odprawić. Niektóre z tych Kościołów są tak na oko większe od kościoła
dominikanów. Postarano się tam zachować środki bezpieczeństwa, o których pisze
do wiernych przeor dominikanów.
Przypomnę, że w kościele dominikańskim znajdują się doczesne
szczątki błogosławionego Czesława, a więc – może rozumuję naiwnie – kościół ten
ma jakby dodatkową ochronę. Ale najważniejsza chyba jest ochrona, jaką daje Pan
Jezus. Rozumiem troskę o bezpieczeństwo wiernych, nie rozumiem tego zamknięcia
się na wiernych, nawet przy uwzględnieniu jakichś inicjatyw podejmowanych przez
dominikanów, by zdalnie kontaktować się z parafianami. W kościele tym naprawdę
nie trudno ograniczyć liczbę wiernych w czasie Mszy św. Wystarczy zamknąć jedne
drzwi, a przy drugich ustawić dwóch zakonników lub panów. Niech będą nawet w
maseczkach. A potem te drzwi zamknąć. Zostawiając ewentualnie jedną osobę, by
informowała innych, że już nie ma wejścia.
Inny przykład to sprawa wspomnianego już wyżej dzielnego
kapłana z Lublina – ks. Mirosława Matusznego. Z prawdziwym zdumieniem i szokiem
dowiedziałem się, że biskup Stanisław Budzik zakazał samotnych procesji ks.Matusznemu. Jak powód podano samowolność działań. Kapłan podporządkował się
poleceniu swojego biskupa (za co należy mu się ogromna pochwała, bo pokora jest
oznaką świętości), ale decyzję biskupa bardzo trudno zrozumieć. Spotkała się
ona zresztą z krytyką wiernych. Można by jeszcze ją pojąć, gdyby ks. Matuszny
zrobił coś złego albo wprowadzał jakieś niezwykle niekonwencjonalne metody
duszpasterskie czy naruszał np. zalecenie sprawowania Mszy dla nie większej
ilości wiernych niż 50 osób, czy też gdyby narażał zdrowie innych ludzi.
Jednak ks. Matuszny robił to, co powinien robić kapłan:
głosił Chrystusa, prosił Pana Boga o oddalenie epidemii, po katolicku odwoływał
się do wstawiennictwa świętych – w tym przypadku św. Antoniego – zachęcał
wiernych do modlitwy. Jego postawa spotkała się z gorącymi wyrazami poparcia ze
strony katolików na świecie, gdyż o kapłanie informowały media zagraniczne.
Dodawał w ten sposób otuchy nie tylko wiernym w Polsce, ale i na świecie. Skąd
więc ten zakaz??? Smutne to ogromnie.
Ponoć ks. Matuszny prosił, by nie komentować decyzji
biskupa, ale nie mogę się powstrzymać, gdyż bardzo mnie ona boli i uważam, że
wyrządza się krzywdę zarówno katolikom oczekującym od Kościoła heroizmu, otuchy
i wsparcia, jak i temu wiernemu kapłanowi. Jeśli kapłan demonstruje żywą wiarę
w Bożą opiekę, dając przykład innym, jak można mu tego zabronić??? Módlmy się za naszych kapłanów, a zwłaszcza za biskupów Kościoła katolickiego.
Photo by Martin Sanchez on Unsplash
Zgadzam się z tym niezrozumieniem decyzji biskupa. Zwłaszcza nie sposób pojąć jego argumentację.
OdpowiedzUsuń