Nie, nie nawołuję do mordowania gwiazdek pop czy strzelenia
do aktorów. Stwierdzam tylko jeden fakt: należy z dużą ostrożnością podchodzić
do różnych nawróceń czy deklaracji wiary ze strony wszelakich celebrytów – i to
zarówno rodzimych, jak i tych znanych na całym świecie. Póki są na tym świecie,
mogą wywinąć niezły numer. Nawet jeśli nie wdadzą się w romans na boku, nie
zaćpają na śmierć, to może się okazać, że choć oficjalnie deklarują się jako
katolicy, są na bakier z moralną nauką Kościoła.
Sam kiedyś ekscytowałem się słynnymi swego czasu
nawróceniami w środowisku muzyki alternatywnej czy po prostu młodzieżowej w
Polsce. Gdzieś wśród książek mam chyba przynajmniej dwie z wywiadami z takimi
nawróconymi muzykami. Świadectwo ich życia robiło na mnie ogromne wrażenie i
pewnie do tej pory mógłbym sporo dobrego o nich powiedzieć. Wielu z nich jest
wciąż czynnych zawodowo, angażują się oni w różne przedsięwzięcia,
niekoniecznie o charakterze religijnym, ale także np. patriotycznym. Nie śledzę
ich karier teraz zbyt uważnie, ale wydaje mi się, że owoce ich działań są
dobre. Choć mogą pewnie budzić różne kontrowersje, to zdaje się, że są one
bardziej natury estetycznej i nie mają związku z ortodoksją katolicką.
Z drugiej strony jednak wszelka ekscytacja powinna tu być
tonowana. Nie róbmy świętych z ludzi wciąż żyjących. Dopiero po ich śmierci w
pełni będzie można ocenić owoce ich życia. Nawrócony czy deklarujący swój
katolicyzm celebryta może okazać się osobą po prostu... głupią albo
najzwyczajniej w świecie niezrównoważoną, nieodpowiedzialną czy podatną na
wszelkiego rodzaju pokusy, co potem może w kiepskim świetle przedstawiać jego
deklarowaną wiarę.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że takiej osobie
często wydaje się, iż ma jakieś szczególne prawo do zabierania głosu w sprawach
publicznych i firmowania swoją twarzą różnych działań, które nie mają żadnego
związku z wykonywanym przez nią zawodem muzyka, aktora czy innego szołmena.
Jeśli nagłaśnia się jej opinię na temat polityki, to równie dobrze można by
nagłaśniać opinię na ten sam temat pana Zenka z wulkanizacji, pani Ani z zakładu
fryzjerskiego czy pana Zdzisia z lokalnej piekarni. Może się okazać, że te tzw.
„proste” osoby mają więcej oleju w głowie niż taka głośna gwiazda. Niestety nie
mają takich możliwości finansowych ani takiej sławy, by swoje pomysły wcielać w
życie. Niestety mają je celebryci.
Wiele osób, zwłaszcza młodych, ale nie tylko, nie dostrzega
tego mylenia kompetencji. Jeśli słynna gwiazda, która na dodatek deklaruje swój
katolicyzm, poprze np. kampanię na rzecz prawa dopuszczającego aborcję, czyli
mordowanie nienarodzonych, to niektórym zaczyna się mieszać w głowach i sądzą,
że może Kościół się myli w swej nauce. Nie, nie myli się. To pstro w głowie ma
ta słynna gwiazda. Niech lepiej śpiewa piosenki lub gra w filmach, a skoro
deklaruje swój katolicyzm, to niech nie wypowiada się na tematy, na których
kompletnie się nie zna, a może powiedzieć przy tym coś, co będzie nie tylko
głupie, ale również być może postawi ją w sytuacji grzechu ciężkiego, nie
mówiąc już o niepowetowanych stratach i zniszczeniach, jakie ich głupota może
wywołać.
Jeśli więc macie zamiar wybrać się na koncert U2, kupić ich
płytę lub poprzeć jakąś ich akcję, to się dobrze zastanówcie. Zwłaszcza, jeśli
jesteście katolikami. Wsparcie, jakie ta banda łobuzów (bo inaczej się ich
określić nie da) udzieliła dla zmiany prawa w Irlandii po to, aby dopuścić mordowanie
nienarodzonych, tylko potwierdza to, co napisałem na samym początku – dobry
celebryta to martwy celebryta. Oby Pan Bóg przywrócił im rozum, nim zejdą z
tego świata (najlepiej śmiercią naturalną i mając wciąż jeszcze szansę na
nawrócenie i naprawienie ewentualnych szkód). I pomyśleć, że te szarpidruty
ilustrują swoje poparcie dla zbrodniczego prawa umożliwiającego szlachtowanie
niewinnych istot... serduszkiem! Hitler mógłby się od nich wiele nauczyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz