Sprawdzając wczoraj wiadomości o Patryku Jakim, natknąłem
się na portalu „Fronda” na artykuł poświęcony wypowiedzi arcybiskupa Wojciecha Polaka, która – jak wnioskuję z tekstu – pochodzi z wywiadu-rzeki. Najpierw
może przytoczmy samą wypowiedź prymasa Polski: „Jasno opowiedziałem się za przyjmowaniem uchodźców. I powtarzam, że
wynika to wprost z Ewangelii. To nie jest opcja, którą chrześcijanin może
przyjąć bądź odrzucić, ale samo sedno nauczania Jezusa Chrystusa. Jeżeli chcesz
naśladować Mistrza z Nazaretu, powinieneś iść Jego drogą. Każda inna powiedzie
cię na manowce, może nawet do zguby. Często się zastanawiam, dlaczego tylu
naszych rodaków uważa uchodźców za obcych, którzy przyjdą odebrać im miejsce.
Będą kraść, gwałcić i mordować”.
Przykro mi to
powiedzieć, ale jest to wypowiedź zadziwiająca. Pisałem już na tym blogu o
wypowiedzi pewnego franciszkanina, która w moim odczuciu była nacechowana nawet
pewnego rodzaju... hm... pychą. Tutaj natomiast mam wrażenie, że czytam coś, co
jest tylko z pozoru mądre.
Arcybiskup
twierdzi, że przyjmowanie uchodźców, to jest coś, co wynika z Ewangelii i że
nie można tego tak po prostu „przyjąć, bądź odrzucić”. Dziwi się też, dlaczego
Polacy uważają „uchodźców za obcych, którzy przyjdą odebrać im miejsce” i „będą
kraść, gwałcić i mordować”.
Spróbuję na to
odpowiedzieć. Zgodzę się, że pomoc osobie w potrzebie jest czymś, co jak
najbardziej wynika z Ewangelii. Mamy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie,
która wyraźnie mówi o tym, czym jest miłość bliźniego i kim jest nasz bliźni.
Podróżujący Samarytanin nie pytał, jakiej rasy jest poszkodowany i jaką wyznaje
religię. Po prostu pochylił się nad cierpiącym człowiekiem i udzielił mu
pomocy.
Ale też wydaje mi
się, że Chrystus nie oczekuje od nas zachowań głupich, które narażałyby na
niebezpieczeństwo inne osoby, zwłaszcza osoby nam bliskie. Zauważmy, że nie ma
wzmianki o tym, aby Samarytanin podróżował z rodziną (żoną, dziećmi). Gdyby tak
było, co zrobiłby najpierw? Czy nie upewniłby się, że nie jest to pułapka? Czy
nie zadbałby najpierw o bezpieczeństwo swoich bliskich, a potem pochylił się
nad cierpiącym człowiekiem? Chyba taka byłaby naturalna kolej rzeczy, prawda?
W gruncie rzeczy o tym, że w swoich działaniach należy się
kierować również rozumem, a nie tylko odruchem serca, mówi przypowieść o
pannach mądrych i głupich, czy też, jak się je ładniej określa w nowym
tłumaczeniu – roztropnych i nierozsądnych. Zarówno te pierwsze, jak i te drugie
kierowały się Ewangelią – oczekiwały przybycia Oblubieńca. Tyle tylko, że te
pierwsze, kierując się rozumem, zadbały o oliwę. A więc były praktyczne,
myślały racjonalnie. Te drugie chyba wychodziły z założenia, że „jakoś to
będzie”. Przeliczyły się.
Wróćmy do Samarytanina z przypowieści. Nie zabrał napadniętego
do swojego domu. Być może miał zresztą do niego daleko. Powierzył napadniętego
cudzej opiece – w gospodzie. Zatroszczywszy się najpierw o niego, udzieliwszy
pierwszej pomocy i spędziwszy trochę z nim czasu, zapewnił środki dla jego
utrzymania. Dlaczego sam się nim nie zajął przez cały czas, narażając może na
szwank swoje interesy i dobro swojej rodziny? Zapewne dlatego, że miał jeszcze
inne obowiązki.
Mam wrażenie, że arcybiskup Polak oczekuje od nas
postępowania takiego, jak postępowanie panien głupich. Polacy przecież
udzielają pomocy mieszkańcom Syrii, ślą środki potrzebne im do życia, chętnie
dają pieniądze, angażują się w różny sposób, a nawet przyjmują rodziny
chrześcijańskie. Ale czy przyjmowanie nieznanych ludzi do Polski jest rozsądne?
Abp. Polak pyta, dlaczego Polacy uważają uchodźców za obcych i obawiają się
gwałtów, kradzieży i innych nieszczęść. Naprawdę nie wie czy udaje, że nie wie?
Nie czyta gazet, nie śledzi doniesień z Europy? Kiedy jedzie do Włoch nie widzi
kościołów, wokół których podejmuje się coraz większe środki bezpieczeństwa?
Najpierw „tylko” uzbrojeni policjanci czy żołnierze, teraz także bramki i
skanowanie toreb zwiedzających.
Na szaleństwo przyjęcia pod własny dach nieznanych osób,
obdarzenie ich zaufaniem, może pozwolić sobie człowiek żyjący samotnie. Ale na
podobne szaleństwo nie może się zdobyć człowiek, który ma rodzinę, bo musi
troszczyć się o bezpieczeństwo swoich bliskich. Gdyby mężczyzna, który ma żonę
i dzieci, wpuściłby pod swój dach obcych, nieznanych sobie ludzi, aby udzielić
im schronienia, postąpiłby po prostu głupio i nieodpowiedzialnie. Może przecież
zawsze rzucić im przez okno torbę z jedzeniem i piciem, ciepłe koce, a nawet
pieniądze, by mogli kupić sobie potrzebne im do życia środki.
Napiszę to, co już kiedyś napisałem – takim domem, taką
rodziną jest dla mnie Polska. Wpuszczanie do niej nieznanych ludzi, na dodatek
z obcej kultury, jest ogromną nieodpowiedzialnością. Bogatsze od nas kraje,
które przyjęły imigrantów, nie potrafią zapewnić pełnego bezpieczeństwa swoim
obywatelom. Jak miałaby to zrobić Polska, która z trudem podnosi się po latach
komunistycznej dewastacji? Pan Bóg nie zwolnił nas z posługiwania się rozumem.
Mówią o tym także inne przypowieści, nie tylko ta o pannach głupich i mądrych.
Arcybiskup Wojciech Polak chce, byśmy z rozumu zrezygnowali. W jakim celu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz