Pewien premier pewnego kraju (nie pomnę – z Afryki czy Ameryki Środkowej) postanowił porzucić politykę miłowania nieprzyjaciół i zabezpieczyć swój kraj „przed działaniami mającymi charakter politycznych pułapek na zlecenie opozycji”. „Polityczne pułapki” polegały na tym, że wykryto aferę, w której ponoć chodziło o wspólne kręcenie lodów przez polityków i biznesmenów. Jednocześnie ów dżentelmen, przesunąwszy część swoich oddziałów na z góry upatrzone pozycje, postanowił ściąć głowę przynoszącego złe nowiny (w końcu nikt nie lubi złych nowin, więc nie ma mu się co dziwić).
Mało mnie obchodzi jakiś kraik z Trzeciego Świata. Pomyślało mi się jednak przy tej okazji, że gdybym tam żył, znacznie bardziej martwiłbym się sytuacją, w której nikt nie zastawia owych „politycznych pułapek na zlecenie opozycji”, a biznesmeni i politycy spokojnie kręcą sobie lody, pogrywają jednorękimi bandytami i nie czują nawet potrzeby, by to ukrywać chodząc na spacery cmentarną aleją. W końcu, jeśli ktoś ma zdrowe zasady moralne i potrafi oprzeć się pokusom, takich „politycznych pułapek” nie ma się co obawiać. A ci, którzy dają się w nie wciągnąć przez rozmowy z wątpliwymi typami, nie powinni być urzędnikami państwowymi opłacanymi z pieniędzy podatników.
Na szczęście nie żyję w jakimś kraiku Trzeciego Świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz