wtorek, 20 marca 2018

Corner Shop: Niepokojąca wizja Bensona - jak najbardziej współczesna


Niedawno w cyklu „Corner Shop” pisałem trochę o pisarzach katolickich języka angielskiego. Otóż jednym z niedocenionych i nieco zapomnianych wydaje się być Robert Hugh Benson, aczkolwiek jest to zarówno dość ciekawy autor, jak i nietuzinkowa postać. Jeśli na przykład ktoś chciałby poznać problemy i dylematy, na jakie musi się natknąć myślący i dążący do prawdy anglikanin, to powinien koniecznie przeczytać jego autobiograficzne Confessions of a Convert. Swoją drogą nie potrafię zrozumieć, jak C.S. Lewis, w końcu jeden z błyskotliwszych umysłów literatury angielskiej, mógł pozostawać anglikaninem po przeczytaniu tej książki, a nie chce mi się wierzyć, że nie miał jej w ręku. Wprawdzie stawianie jej na równi z Wyznaniami św. Augustyna jest nieco przesadne, ale bez wątpienia jest to dziełko warte uwagi. Także ze względu na odwagę autora, który potrafił nie tylko wyciągnąć wnioski ze swoich przemyśleń, ale również podjąć działanie i nawrócić się na katolicyzm.

Sprawa Bensona jest nieco zdumiewająca. Bo jeśli Jego Confessions trudno stawiać na tym samym poziomie, co dzieło św. Augustyna, choć podkreślam – książka to ważna, to inny jego utwór powinien zdecydowanie być wymieniany jednym tchem ze słynnymi dystopiami, takimi jak Nineteen Eighty-Four G. Orwella, New Brave World A. Huxleya czy nieco może już zapomniana powieść Raya Bradbury’ego Fahrenheit 451. Mam tu na myśli powieść Lord of the World.

Jeśli nawet dystopia Orwella się nieco zestarzała, choć zagrożenia tam opisywane nie znikły wraz z upadkiem, czy też transformacją komunizmu w Europie Środkowej i Związku Sowieckim, to Lord of the World wydaje się być powieścią niepokojąco aktualną. Tak samo zresztą jak New Brave World Huxleya.

Trochę o tej powieści zrobiło się głośniej, kiedy najpierw nawiązał do niej kardynał Ratzinger, a potem polecił ją wiernym sam papież Franciszek. Także w Polsce doczekała się przynajmniej jednego przekładu, choć nie miałem go w ręku, więc trudno mi ocenić jego zalety lub wady. Co ciekawe, to niektórzy krytycy obecnego ojca świętego zdają się sugerować, że właśnie wiedzie swymi działaniami Kościół w kierunku, który został opisany w tej powieści. A dziełko Bensona wyszło przecież w roku 1907!

Dystopia angielskiego konwertyty jest interesująca zarówno dla katolików, jak i dla miłośników fantastyki. Miłośnicy fantastyki potraktują ją jako uroczą ramotkę, w której pojawiają się różne ciekawe wizje przyszłości, nieco już... hm... przestarzałe, choć można sobie je wyobrazić jako możliwy scenariusz rzeczywistości alternatywnej. Notabene chętnie zobaczyłbym film, który zachowałby te elementy powieści Bensona. Wyobrażam to sobie jako film, który oddałby ten klimat przy pomocy nowoczesnych środków technicznych, jakim dysponuje współczesne kino. Trochę może jak słynna, choć nie do końca udana Diuna Davida Lyncha, a więc bez wad tamtego filmu.

Katolicy, ale także czytelnicy dobrej literatury, odkryją w Lord of the World ciekawe zbieżności z Krótką opowieścią o Antychryście Włodzimierza Sołowjowa. Nie badałem sprawy, więc nie wiem, czy Benson się inspirował tym dziełkiem rosyjskiego pisarza. Jeśli dobrze się orientuję, to Sołowjow napisał swój tekst wcześniej. Pytanie, czy Benson mógł mieć do niego dostęp? A może to po prostu ogólna atmosfera wówczas panująca i stąd wyczuleni twórcy, myślący podobnie, nadawali na podobnej częstotliwości? Nie wiem. Z pewnością jest to rzecz warta zbadania.

W każdym razie Benson przedstawia w powieści napisanej ponad sto lat temu coś, czego zdajemy się być świadkami. Jego dystopia prezentuje bowiem wizję świata, w której katolicyzm kurczy się, spychany do getta, gdy świat jednoczy się pod wodzą charyzmatycznego Felsenburgha. Oczywiście w imię humanitaryzmu, tolerancji i pokoju. W imię tych ideałów katolicy stają się ofiarami prześladowań, a księża apostaci włączają się aktywnie w budowanie nowego świata, stając się celebransami nowych obrzędów i nowych świąt świeckiego państwa.

Nie chciałbym zdradzać zbyt wiele, ale z takich ciekawostek wymieniłbym na przykład, że w tym upiornym hiperpaństwie przyszłości, które okazuje się być zatrważająco współczesne, eutanazja jest jednym z „dóbr” oferowanych „oświeconej” ludzkości, która porzuciła stare zabobony.

Rzecz jasna Felsenburgh to nie żaden zbawca, ale fałszywy prorok, Antychryst. Siłą rzeczy musi więc dojść do starcia z namiestnikiem Chrystusa. Zresztą... po prostu poczytajcie, reszty dowiecie się z książki...

PS
Jeśli ktoś ma czytnik typu Kindle, to może książkę Bensona ściągnąć sobie za śmieszne pieniądze z księgarni Amazon. To jest zresztą niebywała zaleta czytników elektronicznych - czytelnik ma nagle do dyspozycji coraz większą bibliotekę klasyki, która jest często dostępna albo za grosze, albo całkowicie za darmo.


Robert Hugh Benson, Lord of the World, różne wydania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz