czwartek, 7 czerwca 2018

Fruczak przyleciał!


Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku zobaczyliśmy fruczaka na naszym balkonie. Nie pokażę zdjęcia, bo bardzo trudno jest go sfotografować, a nie miałem pod ręką dobrego sprzętu. Znacznie lepszy ma moja żona, która zrobiła filmik z dość bliska.


Fruczak nazywa się tak naprawdę albo fruczak gołąbek, albo zawisak, a niektórzy nazywają go polskim kolibrem, choć tak naprawdę nie jest wcale polski, a z kolibrem również ma niewiele wspólnego z wyjątkiem wyglądu. Nie jest bowiem ptakiem, tylko ćmą (inne źródła podają, że motylem).


Nasz fruczak pojawił się na naszym balkonie parę lat temu. Z początku nie wiedzieliśmy, co to jest. Pojawiało się i znikało. W którymś momencie moja żona nazwała go koliberkiem, bo to coś wyglądało faktycznie jak ten mały ptaszek. Jednak ponieważ dość szybko znikało, nie byliśmy w stanie dokładnie go zobaczyć. W kolejnym roku mogliśmy przyjrzeć się temu stworzonku uważniej i po przejrzeniu sieci dowiedzieliśmy się, że to zawisak albo właśnie fruczak gołąbek.


Przylatuje na nasz balkon co roku do pelargonii. Podejrzewam, że nie jest to ten sam, który był w zeszłym roku, a przynajmniej nie ten sam, którego ujrzeliśmy na początku (te stworzonka chyba tak długo nie żyją), ale widocznie w jakiś sposób przekazują wiedzę o pelargoniach na naszym balkonie. W zeszłym roku zresztą trudno było go zobaczyć na naszym balkonie z powodu pogody (bardzo często było dość wietrznie i deszczowo). Dwa lata temu natomiast po raz pierwszy zauważyliśmy też coś nowego – to nie był już jeden fruczak, ale dwa!

W czasie naszej pielgrzymce po Włoszech w pewnej przepięknie położonej nadmorskiej miejscowości zobaczyliśmy całe stadko tych sympatycznych stworzonek. No tak, ale róża Małego Księcia była wyjątkową różą i nasz fruczak jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju.


W tym roku wypatrzyliśmy go dość wcześnie. Z reguły powinien się zjawić gdzieś koło lipca – pod koniec czerwca.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz