Od czasu do czasu ojcowie założyciele III RP, która
przyczyniła się do rozkwitu nowej, czerwonej arystokracji – jak ludzka huba
żerującej na Polsce, raczą nas swoimi złotymi myślami, które płyną z ich ust,
jak miód ze świeżego plastra. Gdyby nie oni, nie wiedzielibyśmy, gdzie
jesteśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. A zmierzamy obecnie do... dyktatury.
Tako przynajmniej rzecze Leszek Balcerowicz. I w tym
przypadku jego słowa nie są jak miód, ale mają posmak piołunu. Bo też ojcowie
założyciele, niczym starotestamentowi prorocy, nie tylko miłe rzeczy prawią,
ale również niemiłe i niepopularne, które przeszywają duszę jak miecz
obosieczny. Z ich marsowego czoła nie schodzi wówczas wyraz zatroskania i niepokoju
o los naszej ludowej ojczyzny.
Tym razem Leszek Balcerowicz zatroskał się o młodzież
polską, wyrażając przy tym szacunek dla młodzieży rosyjskiej, która „odważnie
staje przeciwko dyktaturze Władimira Putina”. Polska młodzież powinna spuścić
oczy ze wstydu, a najlepiej zapaść się pod ziemię. Ojciec założyciel jest
bowiem rozczarowany jej postawą: „Muszę przyznać, że z jakimś niesmakiem patrzę
na zachowanie młodego pokolenia Polaków” – rzecze profesor i marmurową, a może
spiżową dłonią poprawia okulary na nosie.
Powodów może być kilka, a nawet trzy tego niesmaku. A tym
trzecim jest to, że polska młodzież, która tak bardzo rozczarowała profesora,
nie odróżnia „dyktatury, czy zmierzania do dyktatury, od demokracji, państwa
prawa”.
Ojciec założyciel, Leszek Balcerowicz, wie, co mówi. W końcu
sam należał do nonkonformistycznej młodzieży w czasach PRL-u. On wówczas
potrafił odróżnić „dyktaturę proletariatu” od demokracji, a nawet prawdziwą
„demokrację ludową” od fałszywej demokracji burżuazyjnej, która oznaczała ucisk
i wyzysk klasy pracującej miast i wsi. I dlatego, jeśli wierzyć Wikipedii, jako
młody człowiek, bo w wieku 22 lat, wstąpił do partii komunistycznej, której
członkiem był od roku 1969 do 1981.
To zapewne ten „nonkonformizm”, praktykowany w najbardziej
nonkonformistycznej organizacji tamtych czasów, i świadomość, czym jest
demokracja, a czym dyktatura, umożliwiły towarzyszowi Balcerowiczowi studia w
Nowym Yorku w latach siedemdziesiątych. Wskażcie mi bowiem takiego młodego
idiotę (albo „złodzieja”, jak powiada złotousta kramarka III RP, a obecnie pani
komisarz ludowa w eurokołchozie), który mógłby wówczas, w czasach PRL-u,
studiować w Stanach, nie potrafiąc jednocześnie dokonać tak oczywistej
dystynkcji pomiędzy „demokracją” a „dyktaturą” i wyciągnąć z tego praktycznych
wniosków.
Wstyd, polska młodzieży, wstyd! Poprawcie się, bo ojciec
założyciel znowu plunie jadem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz