sobota, 30 czerwca 2018

Wielkie zwycięstwo, czyli przegrana bitwa


Ostatnia hucpa ze zmianą ustawy o IPN w dalszym ciągu napawa mnie niesmakiem. Jeszcze przed tym pamiętnym dniem słyszałem, jak tak zwani „prości ludzie” mówią: „Dawniej jeździli po instrukcje do Moskwy. Teraz jeżdżą do Tel Awiwu”.

W zasadzie mamy tutaj kilka spraw. Jedną z nich jest przykra świadomość, że Polska to państwo słabe, które w końcu musiało (a musiało?) ugiąć się pod naciskiem i zmasowanym atakiem.

Niektórym ciężko przełknąć porażkę polskiej drużyny piłkarskiej, a to przecież tylko zabawa – wprawdzie zaangażowane są w nią olbrzymie pieniądze, ale w dalszym ciągu jest to zabawa. W przypadku przegranej po prostu paru piłkarzy nie zarobi kasy, jaką by zyskali, gdyby rozegrali jeszcze parę meczy. No i najwyżej paru kibiców wyrzuci telewizor przez okno.

W przypadku Polski jednak chodzi o życie. O to, czy będą nas szanować, czy my będziemy szanować samych siebie i czy następne pokolenia będą żyć w wolnym państwie. I czy Polska jeszcze w ogóle będzie istnieć na mapie. Świadomość, że Izrael może nam narzucać, jak ma wyglądać nasze ustawodawstwo, jest głęboko przygnębiająca i niepokojąca.

Ot, na przykład mieszkający z dziada pradziada na Litwie Polacy domagają się respektowania swoich praw i protestują przeciwko regulacjom je łamiącym. Wyobrażacie sobie, że oto Polska, która przecież graniczy z Litwą, tupnie nogą i Litwini zmieniają niekorzystne dla naszych rodaków prawo albo że otwierają i dofinansowują z państwowych pieniędzy jakieś muzeum dokumentujące historię Polaków na Litwie? Pomijam już śmielsze posunięcia, jak na przykład przyznanie prawa wyborczego Polakom (nie mówiąc już o obywatelach II RP) mieszkającym na zagrabionych Kresach. A przecież nie znaleźli się poza granicą swojego państwa z własnej woli!

Druga sprawa, to wspomniany na początku niesmak. Niesmak związany z całą tą otoczką propagandową. Moją uwagę zwrócił zwłaszcza portal, który w swojej nazwie eksponuje niezależność, a tak naprawdę powinien nosić nazwę „Tuba Propagandowa”. To, co wyprawiano w tym medium, po prostu biło na głowę najgorsze ekscesy „Gazety Wyborczej”. To nawet nie było słynne „wycofanie się na z góry upatrzone pozycje”, to było przedstawianie klęski jako wielkiego zwycięstwa! Ba! Zrobiono z tego nawet zwycięstwo nad Rosją (sic!)! Jednym słowem – traktowanie czytelników i zwykłych obywateli jako upośledzonych umysłowo debili!

Czy naprawdę nie lepiej było po prostu powiedzieć: „Tak, przegraliśmy bitwę! Ale to nie jest przegrana wojna! Walka wciąż toczy się na różnych frontach i trwa dalej”? Po prostu – „siła złego na jednego, musieliśmy ustąpić”. Przeciętny obywatel czułby może przygnębienie, ale przynajmniej wiedziałby, że traktuje się go poważnie (pomijam już, czy to w ogóle jest prawdziwy obraz sytuacji, czy może jest gorzej, niż to sobie wyobrażamy).

Niestety, media w Polsce zajmują się głównie propagandową nawalanką. Te, które wspierają rząd, nawet nie pomyślą, że dobra krytyka, a nie czołobitne kadzenie, może uchronić popierany przez nich obóz przed przyszłą klęską wyborczą, a przede wszystkim przed posunięciami, które są niekorzystne dla nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz