Przylatuje na mój balkon co roku na wiosnę. Wcześniej jakoś, zajęty innymi sprawami, nie zwróciłem na to większej uwagi. Aczkolwiek miałem niejasne wrażenie, że chyba mam często skrzydlatego gościa. W zeszłym roku budził mnie co rano głośnym ćwierkaniem, a potem pojawiał jeszcze po kilka razy w ciągu dnia. Wkrótce zaczął się pokazywać też z panią wróblową i tańczyć, i skakać wokół niej wyraźnie będąc „mad about her”.
Dlaczego wybrał ten balkon? Nie mam zielonego pojęcia. Być może wie coś na ten temat były właściciel tego mieszkania. Gniazda jakoś nie udało mi się wypatrzyć nigdzie w pobliżu. Pewnie jest dobrze ukryte przed kotami. Tej wiosny też przylatuje, ale w ciągu ostatnich paru chłodnych dni zjawia się jakby później i tylko na chwilę.
Kochany wróblu mój, obywatelu
Czterech pór roku i świata całego,
Bywalcze wszystkich dróg, co wzdłuż pól biegą,
I wszech podwórek włóczęgo bez celu!
(...)
„Cierp, cierp, cierp” – ćwierkasz i cierpliwie cierpię.
Leopold Staff „Wróbel”