poniedziałek, 22 czerwca 2009

Kultura obrazkowa, Internet i czytanie po łebkach

„Człowiek ukształtowany przez kulturę obrazkową zdaje się nie przyjmować środków wyrazu bardziej subtelnych i pośrednich: aluzji, pastiszu, parodii, ironicznego dystansu itp., a więc tekstów napisanych czy wypowiadanych z użyciem skomplikowanych i mniej dosłownych narzędzi”
(Włodzimierz Paźniewski, Karawele na wietrze, Katowice 2005, s. 210).

Czytając ten fragment książki Paźniewskiego przypomniałem sobie słynny i bardzo zabawny przypadek felietonu Pawła Lisickiego opublikowanego w chwili afery wokół posłanki Sawickiej i CBA. Paru durni odczytało go dosłownie. Jeśli mnie pamięć nie myli, to nawet został on zacytowany jako „news” na przynajmniej jednym popularnym portalu internetowym i w serwisie (dez)informacyjnym pewnej stacji telewizyjnej. Można powiedzieć, że zaślepiła ich nienawiść do PiS-u, ale czy można być tak ślepym, by nie dostrzec ironii, mrugania okiem, zgrywy? Tekst naczelnego „Rzeczpospolitej” wbrew pozorom nie był przecież wcale pisany „z użyciem skomplikowanych (...) narzędzi”. Przynajmniej nie aż tak „skomplikowanych”, by nie potrafił go odczytać prawidłowo uczeń szkoły średniej.

Jeśli przez „kulturę obrazkową” rozumieć również kulturę Internetu, to coś jest na rzeczy. Sam się łapię na tym, że sporo tekstów czytam po łebkach. Wykorzystują to zresztą twórcy internetowych portali informacyjnych (dezinformacyjnych?), a także papierowych dzienników i czasopism, dając chwytliwe tytuły, które z góry mają sugerować sensacyjną zawartość, a nawet treść przeciwną do tego, co artykuł faktycznie zawiera.


O dwóch różnych aspektach tej sprawy pisali ostatnio Kataryna i Studyta. Warto nie tylko zajrzeć, ale i poczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz