czwartek, 27 sierpnia 2009

„Gdzie jest generał?” – czyli „człowiek honorowy” nie będzie się prosił

Spadkobiercy komunistów oburzają się, że na uroczystości upamiętniające wybuch II wojny światowej nie zaproszono gen. Jaruzelskiego. Rzecznik klubu SLD mówi: „Generał nie będzie zabiegał o zaproszenie, bo jest człowiekiem honorowym, ale my uważamy, że doszło do skandalu”. Zgadzam się, „skandal” to niebywały! Ależ organizatorzy tych uroczystości powinni zaprosić także paru innych kolaborantów... tzn., przepraszam bardzo, chciałem powiedzieć - "kombatantów". Czemu by nie poszukać? Może znajdą się gdzieś jeszcze podobni, jak gen. Jaruzelski, ludzie „honorowi” – sędziwi dziadkowie, którzy żołnierzom AK wyrywali paznokcie, którzy bohaterów narodowych skazywali na śmierć, którzy strzelali im w tył głowy, którzy pomagali okupantowi ścigać ostatnie oddziały polskiego państwa podziemnego.


A może by tak pójść dalej? Czy SLD nie powinien wydać oświadczenia, że jest oburzony tym, iż nie zaproszono choć jednego żołnierza NKWD, który mordował polskich oficerów w Katyniu, choć jednego oficera bohaterskiej Armii Czerwonej, która „ochroniła” nasze Kresy? A przecież dobrze by było oddać sprawiedliwość obu „wyzwolicielom” – w końcu jak pojednanie, to pojednanie. Niech znajdą paru Volksdeutschów - gdyby nie oni, to bylibyśmy dalej od Europy niż bliżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz