Pisałem wczoraj o liście 500 naukowców, którzy podważają
panoszącą się propagandę klimatyczną. Wygląda na to, że histeria przejawiająca
się w złowieszczych proroctwach o zbliżającym się rychłym końcu świata i
apokaliptycznej klimatycznej zagładzie (do której zostało już „tylko kilka
miesięcy”) weszła na taki poziom, który eko-szajbusów kwalifikuje nie tylko do
wariatkowa. To już rodzaj satanistycznej sekty, która proponuje spożywanie ciał
zmarłych ludzi, a nawet dzieci. Tak, tak, proszę państwa! To nie żart! „Musimy
zacząć jeść dzieci”! Kto nie ma własnych, może pewnie pożyczyć od sąsiada lub
złapać sobie na ulicy. To nie scenariusz nowego filmu grozy czy
science-fiction. Takie rzeczy ci wariaci już wypowiadają publicznie. Kto nie
wierzy, niech sobie poczyta i obejrzy.
Tymczasem w Polsce szambo wybiło po raz kolejny i tuż przed
wyborami pojawiły się kolejne taśmy. Jest oczywiste, że nie pojawiły się one
akurat teraz przypadkowo. PiS robi, co może, żeby te wybory wygrać. I powiem
szczerze, że specjalnie ich za to nie winię. Z dwojga złego, choć głosować na
nich nie będę, wolę jednak PiS niż PO-KO, czy jak tam się teraz ta formacja
nazywa.
Zaskakującego w „taśmach Neumanna” nie ma w zasadzie nic.
Pogarda tych polityków, nie tylko do wyborców głosujących na konkurentów
(słynne „moherowe berety”), ale także do własnego elektoratu nie jest przecież
niczym nowym. Notabene tę samą pogardę przejawiają przecież wspierający ich
dziennikarze. Współczuję jedynie wyborcom – muszą przecież jakoś to przełknąć,
że politycy, których wspierają, traktują ich jak bezmózgie bydło. Nie wiem, czy
dotyczy to także tej pysznej szlachty zachciankowej (nie, nie ma tu błędu), do
której zalicza się stary i młody Stuhr – w końcu to takie nadworne błazny.
Dobrze też dowiedzieć się z ust samego polityka opozycji
(jeśli taśmy są prawdziwe), co tak naprawdę myśli się w tym gronie o zmarłym
tragicznie Pawle Adamowiczu. Wygląda na to bowiem, że ci sami politycy, którzy
oskarżali PiS o „polityczną nekrofilię” sami ją uprawiają, bo tak wygodnie. I
to uprawiają z prawdziwą perfidią, pozwalając na to, by w katedrze pochowano
człowieka, który miał „mega twarde rzeczy, które mogłyby go wyprowadzić w kajdankach”. Nie wiem tylko, co na to hierarchowie, którzy na tę hucpę, na ten „mega”
skandal pozwolili. W końcu o śp. Lechu Kaczyńskim różnie można by mówić, ale z
pewnością nie to, że prowadził działalność o charakterze kryminalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz