Jeszcze nie podano pełnych wyników wyborów, a już się
pojawili pierwsi męczennicy za demokrację i tolerancję. Oto dwaj bracia –
grubszy i chudszy – z pogardą spoglądają zbliżającej się kaźni prosto w oczy. Ba!
Przeciwstawiają jej kamerę, którą zarejestrują każdy cios i każdy kopniak! Nie cofną
się ani o krok! Przyjmą uderzenie prosto na klatę i nie ustąpią! Przydałby się im
tylko worek cebuli albo dwa, by przetrwać niesprawiedliwe ciosy losu albo PiS-u,
gdy będą gnić w więzieniu.
Maja Ostaszewska natomiast pewnie ostatnie zapasy Internetu
chowa i upycha do zakamarków i skrytek, by choć jeszcze przez chwilę radować
się świeżym powiewem wolności, która za chwilę stanie się towarem
reglamentowanym albo zgoła zupełnie niedostępnym.
Spazmów oczywiście dostała Krystyna Janda. Myli się tylko w
jednym, kiedy mówi, że „druga strona ma tylko siebie, wspomnienia i internet”.
Owszem siebie i wspomnienia – tak. Ale Internet z pewnością nie, bo przecież to
już ostatnie godziny, może minuty. Mówiła o tym już i wieszczyła inna wybitna
aktorka (vide wyżej).
Są i tacy, którzy są twardzi jak stal albo ich
nazwisko: siedzą na barykadzie i rozdają twarde ciosy i opinie. Krzywda ich za
to nie spotka, ale zyskają sławę i podziw (link litościwie pominę).
I tak to wygląda za każdym razem: histeria bab i „twarde,
męskie”, odważne do szaleństwa komentarze pupilków losu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz