Gdyby ktoś szukał dobrego, a nie banalnego prezentu na Święta
Bożego Narodzenia, polecam książkę abp. Fultona Sheena Troje do pary. To
lektura dla wymagających, dla tych, którzy chcą pogłębić swoje rozumienie
miłości małżeńskiej i którzy rozumieją, że miłość to nie ulotne uczucie, które
pojawia się i przemija. Jeśli ktoś ma jednak mylne wyobrażenie, że miłość to
przede wszystkim gwałtowne uczucia, niczym niepohamowana namiętność, ten
koniecznie powinien przeczytać tę książkę. Zwłaszcza, jeśli jest katolikiem. Na
zachętę przytaczam znamienny fragment:
„Jednym z największych błędów, jaki popełniają pary, jest
myślenie, że ich uczucie przetrwa z powodu swej siły. Miłość nie trwa z powodu
siły, lecz dzięki mocy ciągłego odradzania się. Miłość małżeńska jest nie tyle
sprawą ciągłości, co raczej, będąc w tym podobna do Męki i Zmartwychwstania,
odnajdywania nowego życia w momencie, gdy zdawało się, że wszelką nadzieję
należy pogrzebać. Kościół nie jest zjawiskiem cechującym się niezmienną
ciągłością. Po tysiącu ukrzyżowań Kościół tysiąc razy zmartwychwstawał. Zawsze
bije dzwon wieszczący śmierć Kościoła. Zawsze, mocą Boga, śmierć dostępuje. Świat
już gotów jest do odśpiewania pieśni pogrzebowej nad grobem Kościoła, gdy to
Kościół powstaje, aby odśpiewać żałobne pieśni nad przemijającą postacią tego
świata. Podobnie w życiu rodzinnym: nie jest tak, że dwa serca suną po
autostradzie wiodącej do coraz to szczęśliwszej miłości – przeciwnie, co chwila
znajdują się u kresu wyczerpania, by potem spostrzec, że oto ich miłość weszła
na wyższy poziom”.
Fulton J. Sheen, Troje do pary, tłum. Agnieszka
Sztajer, Kraków 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz