Sytuacja przedwyborcza w Gdańsku wygląda bardzo interesująco.
Po pierwsze zupełnie niezrozumiały jest fakt rezygnacji PiS-u z wystawienia
swojego kandydata lub kandydatki w tych wyborach. To znaczy, może inaczej:
zrozumiałe jest to, że PiS próbuje odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia o
ewentualne wykorzystanie tragedii, jaka się tam rozegrała, do swoich celów
politycznych, odrzucenie wszelkich związków z zabójstwem byłego prezydenta
Gdańska.
Z drugiej strony jednak jest to pozbawienie wyborców ich
prawa do podjęcia decyzji poprzez głosowanie, kto będzie zarządzał miastem w
ich imieniu. Ktoś, kto wybrał śp. Pawła Adamowicza na prezydenta miasta
(pomińmy tutaj samą kwestię zasadności takiego wyboru), niekoniecznie musi
chcieć głosować na panią Aleksandrę Dulkiewicz. Tragedia jest tragedią, ale czy
gdyby pan Adamowicz zginął w wypadku samochodowym lub zmarł z przyczyn
naturalnych, to również zrezygnowano by z wystawienia swojego kandydata?
Postawienie wyborców w sytuacji, w której mają do czynienia
z plebiscytem, jest po prostu nie fair, jest pozbawieniem ich elementarnego
prawa, które gwarantuje im rzekomo demokracja. Co więcej, w obecnej sytuacji
tak naprawdę jest stwierdzeniem, że nie liczy się jednostka, że ważna jest
jedynie partia. Jak wołał tow. Majakowski: „Jednostka – zerem, jednostka –
bzdurą”.
Okazuje się, że całą sytuację może uratować... monarchista,
czyli Grzegorz Braun, który nie tylko wystawił swoją kandydaturę w wyborach,
ale także wytknął nieprawidłowości w rejestracji komitetu wyborczego pani
Dulkiewicz. W związku z tym złożył zawiadomienie do PKW o naruszeniu procedury
wyborczej. Państwowa Komisja Wyborcza przyznała mu rację, ale... Sprawa będzie
miała dalszy ciąg. Jaki? To się okaże, bo Grzegorz Braun złożył skargę do Sądu
Najwyższego. Sądzę, że wynik powie nam wiele o stanie tzw. „demokracji” w
Polsce. Jest to też pole do popisu dla wszelkich organizacji pozarządowych
dbających o uczciwość wyborów. Zresztą posłuchajcie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz