Koniec zeszłego tygodnia przyniósł szczególne wydarzenie,
jakim była publikacja „Manifestu wiary” kardynała Gerharda Müllera.
„Manifest
wiary” jest ważnym dokumentem wybitnego hierarchy Kościoła katolickiego w tych
czasach zamętu, zamętu, który wtargnął także w mury samego Kościoła i do
którego przyczynia się wielu samych wysokich dostojników albo słowem i działaniem,
albo brakiem potrzebnego działania i słowa. W ostatnich czasach, oprócz
pomysłów, by udzielać Komunii św. rozwiedzionym żyjącym w nowych związkach,
pojawiły się również takie „oryginalne” propozycje, jak uznanie przez Kościół
par jednopłciowych, a nawet błogosławienia takich związków. Jeśli np. w
Kościele katolickim w Niemczech nie dojdzie do schizmy, to chyba tylko będziemy
to zawdzięczać Opatrzności.
W innych czasach być może nie byłoby w tym tekście nic nadzwyczajnego,
bo „Manifest” potwierdza „tylko” ortodoksyjną naukę Kościoła katolickiego.
Jednak w dzisiejszych czasach głos niemieckiego hierarchy musi zabrzmieć jak
dzwon o czystym głosie – dzwon na trwogę – bo po prostu mówi prawdę. Zdajemy
się albowiem żyć w momencie, o którym tak pisał św. Paweł w 2 Liście do
Tymoteusza:
Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą
znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie
mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku
zmyślonym opowiadaniom.
O „Manifeście wiary” można przeczytać tutaj, a polską wersję
tekstu można znaleźć tu (warto przeczytać, bo to jedynie tak naprawdę trzy
strony druku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz