Pisałem już na tym blogu o moim zdumieniu, z jakim oglądałem
nagradzany film Kształt wody. Film przypominający czasy najgorszej propagandy
komunistycznej – stwierdziłem, że tak właśnie mogłaby wyglądać socrealistyczna
baśń dla dorosłych, socrealistyczne fantasy. Jedyna różnica to uwzględnienie
wątku homoseksualnego.
Ponieważ nie jestem jakimś szczególnie zapalonym kinomanem,
więc pewnie wiele mi umyka (choć nie umknęła mi obecność wątku homoseksualnego
w jakimś nowym epizodzie Star Trek, który obejrzałem licząc na dobre kino
science-fiction). Wiem jednak, że wątki homoseksualne pakuje się do popularnych
seriali telewizyjnych, że pojawiają się one już nawet w kreskówkach dla dzieci,
że wręcz nie sposób się od nich uwolnić choćby w niby niewinnej komedii
romantycznej (obojętnie: polskiej czy zagranicznej).
To samo dotyczy lewicowej propagandy, jeśli chodzi o wszelkie
inne sfery życia, w których lewacy chcą nas wywzolić. Kształt wody jest wręcz
modelowym tego przykładem.
Na łamach pisma „Crisis” ukazał się ciekawy artykuł Toma
Allena, który współpracował m.in. z Melem Gibsonem. Artykuł Allena zdaje się
wiele wyjaśniać, jeśli chodzi o moje zaskoczenie, że taki gniot jak Kształt
wody mógł w ogóle dostać jakąkolwiek nagrodę.
Autor pisze m.in.: „w filmach Hollywoodu jest tendencja
komunistyczna – niemal we wszystkich z nich. Kulturowy marksizm wywołany niemal
wiek temu przez „szkołę frankfurcką” stał się dominującą filozofią świata
zachodniego. Jej jawny prozelityzm jest wszechobecny i niepowstrzymany.
Hollywoodzka propagandowa machina zmieniła naszą kulturę w zdumiewający sposób
w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, a następnie musimy spodziewać się
wymuszonej zmiany samej naszej tożsamości męskiej i żeńskiej”.
Autor przypomina dokument ze stycznia roku 1963 wprowadzony
do archiwów Kongresu Stanów Zjednoczonych, który był zatytułowany
„Komunistyczne cele przejęcia Ameryki” („Communist Goals for Taking Over
America”). Wśród komunistycznych celów, które obejmowały m.in. „promowanie ONZ
jako jedynej nadziei dla ludzkości, przechwycnie jednej albo obu politycznych
partii w Stanach Zjednoczonych, rozmiękczenie programu szkół i infiltrację
prasy”, znajdujemy tam również takie, które dotyczą już bezpośrednio mediów i
kultury:
-
Pozyskanie kontroli nad kluczowymi stanowiskami w radiu, telewizji
i filmie.
-
Kontynuowanie dyskredytowania kultury amerykańskiej poprzez
degradację wszystkich form artystycznego wyrazu.
-
Złamanie kulturalnych standardów moralności poprzez promowanie
pornografii i nieprzyzwoitości w książkach, czasopismach, filmie, radiu i
telewizji.
-
Przedstawianie homoseksualizmu, degeneracji i swobody
seksualnej jako „normalnych, naturalnych, zdrowych”.
-
Wyeliminowanie wszystkich praw panujących nad sprośnością
poprzez nazwanie ich „cenzurą” i naruszaniem wolności słowa i wolnej prasy.
Dorzućmy do tego jeszcze infiltrację Kościoła w Stanach
Zjednoczonych prze komunistów, o której mówiła Bella Dodd (1100 kleryków
wprowadzonych do seminariów!), a wszystko staje się jasne. Fragmenty mozaiki
się dopełniają i układają w wyraźną całość. Aż trudno uwierzyć, że ten plan
udało się im – komunistom – tak doskonale zrealizować.
Kiedy więc ktoś mi opowiada o jakimś kolejnym wzruszającym
filmie o tym, jak to intelektualiści cierpieli w Stanach z powodu komisji
senatora McCarthy’ego, mam ochotę kopnąć go mocno w zadek albo poradzić, by sam
silnie walnął się w łeb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz