Jedną z największych krzywd, jaką wyrządzono Polakom po 1989
roku albo jaką Polacy sobie sami wyrządzili, to brak rozliczenia byłych
komunistycznych aparatczyków, ich sługusów i wszystkich tych szumowin, które
pozbawione kręgosłupa moralnego robiły wówczas kariery lub te kariery
zaczynały. Dzisiaj mogą oni wszyscy puszyć się i pysznić w telewizji, radio i
Internecie. Zamiast przemykać chyłkiem, ze wstydem zasłaniając się rękami lub
przykrywając głowę płaszczem, oni grzeją się w ciepełku jupiterów.
Ich buta jest niesamowita. Oni dalej traktują mieszkańców
„tego-kraju” jako podległy im motłoch (może nawet w większym stopniu niż
dawniej) i są ewidentnie przekonani, że wcześniej czy później odzyskają swoje
koryto. Czują się bezkarni, bo weszli na salony już nie moskiewskie, a
europejskie. Zamiast ruskiego szampana, popijają prawdziwy szampan francuski, a
jeśli nawet wcinają rosyjski kawior, to w wykwintnych brukselskich
restauracjach. Dziś już nie są sekretarzami podstawowych komórek PZPR czy ZSMP,
ale czerwonymi baronami, udzielnymi książętami czy księżnymi, które wchodzą
nawet w związki z prawdziwą arystokracją europejską lub chociażby fotografują się
w stylizowanych arystokratycznych strojach i wnętrzach.
To poczucie elementarnego braku sprawiedliwości można
jedynie przełykać jak gorzką pigułkę, patrząc bezsilnie na te zadowolone z
siebie, udające zatroskanie gęby. Na dodatek, jeśli ktoś miał jeszcze jakieś
wątpliwości co do dawnych bohaterów opozycji solidarnościowej i tej z NZS-u, to
powinien spojrzeć na najnowsze obrazki i wyzbyć się wszelkich złudzeń. Można
sobie kpić z głupoty byłej pani premiery otoczonej „dinozaurami”, ale fakt jest
faktem:
„Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na
człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł
rozpoznać, kto jest kim” (tłum. Bartłomiej Zborski).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz