Pisałem w sobotę o artykule Andrzeja Wadasa zamieszczonym w
zeszłorocznym 141 numerze krakowskich „Arcanów”. Wspomniałem, że na postawione
w tytule pytanie – „Szekspir jako świadek i kronikarz rewolucji tudorańskiej?” –
można by odpowiedzieć przytaczając interpretacje 2-3 sztuk Szekspira, jakie
można znaleźć w fascynującej książce Clare Asquith (cytowanej zresztą przez
autora). Aby nie być gołosłownym, podam jeden interesujący przykład.
Najprościej, aby udowodnić, że Szekspir w swej twórczości
odzwierciedlał (i komentował). czasy mu współczesne, byłoby wziąć jedną ze
sztuk historycznych dramaturga. Dlaczego? Dlatego, że historia była dla
ówczesnych twórców pretekstem do mówienia o otaczającej ich brutalnej
rzeczywistości. Polakom chyba nie trzeba tego za długo tłumaczyć. Dość
wspomnieć, że praktyka ta musiała być mocno upowszechniona, skoro główny cenzor
królestwa w roku 1599 wydał zakaz publikacji sztuk o tematyce związanej z
historią Anglii. Stąd prawdopodobnie, aby obejść te obostrzenia cenzorskie,
Szekspir sięgnął do historii rzymskiej i tak powstał jego dramat Juliusz Cezar.
Jeślibyśmy więc chcieli sprawdzić, co wielki dramaturg miał
do powiedzenia o swoich czasach, moglibyśmy poddać krótkiej interpretacji taką
sztukę, jak Makbet (notabene tutaj z kolei autor sięgnął do historii Szkocji,
co mogło być pozornym hołdem dla króla Jakuba I, ale też kolejnym przykładem
igrania z cenzurą).
Co jednak, jeślibyśmy sięgnęli po coś, co w żaden sposób nie
kojarzy się z prześladowaniem katolików, mordowaniem w imieniu prawa
katolickich kapłanów, niszczeniem katolickich sanktuariów i relikwii? Na
przykład, gdybyśmy wzięli tragedię Romeo i Julia? Albo jeszcze lepiej –jedną z
komedii? Czy to możliwe, żeby taka z pozoru niewinna farsa, jak Wiele hałasu o
nic, miała w sobie jakieś nawiązania do czasów współczesnych Szekspirowi? Co
więcej – żeby dotyczyła w jakiś sposób prześladowania katolików, mówiła o
najświeższej historii Anglii? Sztuka umiejscowiona we Włoszech? Clare Asquith
udowadnia, że tak. A swoją drogą: skąd w ogóle pomysł, by sytuować akcje
dramatów we Włoszech? Moda tylko?
Juliusz Kydryński w posłowiu do tłumaczenia komedii Wiele
hałasu o nic pisze, że „dowcipne” dialogi Beatrice i Benedicka współczesnemu
czytelnikowi nie wydają się wcale takie zabawne, a nawet te „inteligentne”
potyczki mogą nużyć. Ot, po prostu się „zestarzały”. Autor posłowia jednak nie
próbuje drążyć tematu i odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego humor tych dialogów
się zestarzał, a scenki ze strażnikami miejskimi wciąż mogą wywoływać śmiech?
Plebejski humor śmieszy nas zawsze, niezależnie od epoki, a wyrafinowane gry
słowne i aluzje są już dla nas jedynie sztuką dla sztuki? A może najzwyczajniej
w świecie czegoś nie dostrzegamy?
Clare Asquith sugeruje to ostatnie. Twierdzi, że te
błyskotliwe dialogi (nie tylko Beatrice i Benedicka) – których sensu dzisiaj
nie rozumiemy, a nawet jesteśmy gotowi posądzać tłumacza o spapranie
translatorskiej roboty – są usiane aluzjami do współczesnych Szekspirowi
wydarzeń lub najnowszej (dla autora) historii.
Weźmy dwa przykłady. Oto w pewnym momencie w dialogu
bohaterów pada data 6 lipca. Dzisiaj czytelnik nie ma pojęcia, dlaczego w ogóle
taka data w tekście się pojawia, nie znajduje dla niej żadnego uzasadnienia.
Tymczasem wystarczy sobie uświadomić, że jest to data stracenia Tomasza Morusa,
którego ścięto dokładnie 6 lipca 1535 roku. Co więcej, właśnie 6 lipca roku
1483 zmarł w Tower Edward V, a koronowany został Ryszard III (tytułowy bohater
jednej ze sztuk historycznych Szekspira). Ale nie koniec na tym! 6 lipca 1553
roku zmarł Edward VI! Zadziwiająca koincydencja, prawda? Zwróćmy również uwagę
na zwierciadlane odbicie roku: 1535-1553.
Daje do myślenia? To może jeszcze ten drugi szczegół, który
może współczesnemu czytelnikowi czy widzowi umknąć. W pewnym momencie w dialogu
pojawia się wzmianka o trzęsieniu ziemi. Tym razem nawet w kontekście ma to
jakiś sens. Poza tym Włochy to rejon sejsmiczny. Jesteśmy nawet gotowi to
pominąć i czytać czy oglądać dalej. Ale zaraz, zaraz... Mało kto kojarzy Anglię
z trzęsieniami ziemi. Tymczasem w roku 1580 doszło do trzęsienia ziemi właśnie
w Anglii. Jeśli dobrze się orientuję, to było to największe trzęsienie, jakie
nawiedziło ten rejon, a jego skutki odczuwano także w samym Londynie. Za jaki znak
to wówczas brano, nie muszę chyba wyjaśniać. Dodajmy, że wydarzyło się to w
środę wielkanocną.
Jeśli wspomnimy jeszcze wzmianki bohaterów tej sztuki o
„heretyckiej” postawie Benedicka, zwrócimy uwagę na to, że obie główne
bohaterki – ich cechy fizyczne – uosabiają w zakodowany sposób protestantyzm
(Hero) i katolicyzm (Beatrice), nagle zaczynamy dostrzegać w tej komedii coś
więcej niż zwykłą, mniej lub bardziej zabawną romantyczną historyjkę...
Więc jak to będzie z tym kronikarzem i świadkiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz