wtorek, 19 lutego 2019

Szekspir i trzęsienie ziemi w Anglii

Pisałem w sobotę o artykule Andrzeja Wadasa zamieszczonym w zeszłorocznym 141 numerze krakowskich „Arcanów”. Wspomniałem, że na postawione w tytule pytanie – „Szekspir jako świadek i kronikarz rewolucji tudorańskiej?” – można by odpowiedzieć przytaczając interpretacje 2-3 sztuk Szekspira, jakie można znaleźć w fascynującej książce Clare Asquith (cytowanej zresztą przez autora). Aby nie być gołosłownym, podam jeden interesujący przykład.

Najprościej, aby udowodnić, że Szekspir w swej twórczości odzwierciedlał (i komentował). czasy mu współczesne, byłoby wziąć jedną ze sztuk historycznych dramaturga. Dlaczego? Dlatego, że historia była dla ówczesnych twórców pretekstem do mówienia o otaczającej ich brutalnej rzeczywistości. Polakom chyba nie trzeba tego za długo tłumaczyć. Dość wspomnieć, że praktyka ta musiała być mocno upowszechniona, skoro główny cenzor królestwa w roku 1599 wydał zakaz publikacji sztuk o tematyce związanej z historią Anglii. Stąd prawdopodobnie, aby obejść te obostrzenia cenzorskie, Szekspir sięgnął do historii rzymskiej i tak powstał jego dramat Juliusz Cezar.

Jeślibyśmy więc chcieli sprawdzić, co wielki dramaturg miał do powiedzenia o swoich czasach, moglibyśmy poddać krótkiej interpretacji taką sztukę, jak Makbet (notabene tutaj z kolei autor sięgnął do historii Szkocji, co mogło być pozornym hołdem dla króla Jakuba I, ale też kolejnym przykładem igrania z cenzurą).

Co jednak, jeślibyśmy sięgnęli po coś, co w żaden sposób nie kojarzy się z prześladowaniem katolików, mordowaniem w imieniu prawa katolickich kapłanów, niszczeniem katolickich sanktuariów i relikwii? Na przykład, gdybyśmy wzięli tragedię Romeo i Julia? Albo jeszcze lepiej –jedną z komedii? Czy to możliwe, żeby taka z pozoru niewinna farsa, jak Wiele hałasu o nic, miała w sobie jakieś nawiązania do czasów współczesnych Szekspirowi? Co więcej – żeby dotyczyła w jakiś sposób prześladowania katolików, mówiła o najświeższej historii Anglii? Sztuka umiejscowiona we Włoszech? Clare Asquith udowadnia, że tak. A swoją drogą: skąd w ogóle pomysł, by sytuować akcje dramatów we Włoszech? Moda tylko?

Juliusz Kydryński w posłowiu do tłumaczenia komedii Wiele hałasu o nic pisze, że „dowcipne” dialogi Beatrice i Benedicka współczesnemu czytelnikowi nie wydają się wcale takie zabawne, a nawet te „inteligentne” potyczki mogą nużyć. Ot, po prostu się „zestarzały”. Autor posłowia jednak nie próbuje drążyć tematu i odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego humor tych dialogów się zestarzał, a scenki ze strażnikami miejskimi wciąż mogą wywoływać śmiech? Plebejski humor śmieszy nas zawsze, niezależnie od epoki, a wyrafinowane gry słowne i aluzje są już dla nas jedynie sztuką dla sztuki? A może najzwyczajniej w świecie czegoś nie dostrzegamy?

Clare Asquith sugeruje to ostatnie. Twierdzi, że te błyskotliwe dialogi (nie tylko Beatrice i Benedicka) – których sensu dzisiaj nie rozumiemy, a nawet jesteśmy gotowi posądzać tłumacza o spapranie translatorskiej roboty – są usiane aluzjami do współczesnych Szekspirowi wydarzeń lub najnowszej (dla autora) historii.

Weźmy dwa przykłady. Oto w pewnym momencie w dialogu bohaterów pada data 6 lipca. Dzisiaj czytelnik nie ma pojęcia, dlaczego w ogóle taka data w tekście się pojawia, nie znajduje dla niej żadnego uzasadnienia. Tymczasem wystarczy sobie uświadomić, że jest to data stracenia Tomasza Morusa, którego ścięto dokładnie 6 lipca 1535 roku. Co więcej, właśnie 6 lipca roku 1483 zmarł w Tower Edward V, a koronowany został Ryszard III (tytułowy bohater jednej ze sztuk historycznych Szekspira). Ale nie koniec na tym! 6 lipca 1553 roku zmarł Edward VI! Zadziwiająca koincydencja, prawda? Zwróćmy również uwagę na zwierciadlane odbicie roku: 1535-1553.

Daje do myślenia? To może jeszcze ten drugi szczegół, który może współczesnemu czytelnikowi czy widzowi umknąć. W pewnym momencie w dialogu pojawia się wzmianka o trzęsieniu ziemi. Tym razem nawet w kontekście ma to jakiś sens. Poza tym Włochy to rejon sejsmiczny. Jesteśmy nawet gotowi to pominąć i czytać czy oglądać dalej. Ale zaraz, zaraz... Mało kto kojarzy Anglię z trzęsieniami ziemi. Tymczasem w roku 1580 doszło do trzęsienia ziemi właśnie w Anglii. Jeśli dobrze się orientuję, to było to największe trzęsienie, jakie nawiedziło ten rejon, a jego skutki odczuwano także w samym Londynie. Za jaki znak to wówczas brano, nie muszę chyba wyjaśniać. Dodajmy, że wydarzyło się to w środę wielkanocną.

Jeśli wspomnimy jeszcze wzmianki bohaterów tej sztuki o „heretyckiej” postawie Benedicka, zwrócimy uwagę na to, że obie główne bohaterki – ich cechy fizyczne – uosabiają w zakodowany sposób protestantyzm (Hero) i katolicyzm (Beatrice), nagle zaczynamy dostrzegać w tej komedii coś więcej niż zwykłą, mniej lub bardziej zabawną romantyczną historyjkę...

Więc jak to będzie z tym kronikarzem i świadkiem?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz