Żyjemy w chwili być może jednego z największych kryzysów w
dziejach Kościoła katolickiego. Niektórzy katolicy świeccy w Stanach
Zjednoczonych domagają się wręcz ustąpienia papieża Franciszka, a przede
wszystkim solidnego śledztwa na temat świadectwa arcybiskupa Vigano i
wyczyszczenia tej stajni Augiasza żelazną miotłą. W mediach amerykańskich
zarówno katolickich, jak i świeckich wre, co jakiś czas na światło dzienne
wychodzą nowe fakty.
Jednym z ciekawszych wątków w tej całej sprawie jest m.in. infiltracja
Kościoła katolickiego w USA przez komunistów i umieszczanie w seminariach
kandydatów, których celem było rozwalenie Kościoła od środka. Komentatorzy
przypuszczają na podstawie świadectwa nawróconej komunistki Belli Dodd, że to
jest jedno ze źródeł obecnej sytuacji w amerykańskim Kościele. Sama Bella Dodd
opowiedziała Dietrichowi i Alice von Hildebrand, że udało się jej umieścić
ponad 1000 młodych mężczyzn w różnych seminariach, którzy udawali wiernych
katolików.
Co z tego dociera do polskich czytelników, widzów i
słuchaczy? Czy przeciętny katolik jest świadom tego, co dzieje się w Kościele
katolickim? Zaznaczam: tu nie chodzi o jakiś zbór protestancki, który targany
jest skandalem i którego hierarchia nie chce potraktować poważnie problemu. Tu
chodzi o Kościół katolicki, czyli Kościół powszechny! W ciągu minionych tygodni
chyba tylko raz zdarzyło mi się usłyszeć na Mszy kapłana, który w modlitwie
wspomniał trudną sytuację w Kościele katolickim. Może mam pecha. A przecież
prośba o pomyślne rozwiązanie tego kryzysu powinna być główną intencją każdej
Mszy św. i każdego nabożeństwa.
Wydaje się, że nasi hierarchowie postępują w myśl zasady:
Niech na całym świecie wojna,
byle polska wieś zaciszna,
byle polska wieś spokojna.
Gdzie „wieś” symbolizuje po prostu Polskę. Po co w końcu niepotrzebnie
burzyć spokój przeciętnemu Kowalskiemu? Niech żyje sobie w błogiej
nieświadomości.
Taki obraz polskiego Kościoła chyba chcą polscy biskupi
posłać również w świat, którym wstrząsają wspomniane wyżej kolejne informacje o
skandalu homoseksualnym w Kościele katolickim. Cóż bowiem takiego uznano za
temat godny uwagi czytelnika zagranicznego i przetłumaczenia na język angielski
oraz umieszczenia na oficjalnej stronie Episkopatu? Ekumeniczną (tak, tak –
ekumeniczną!) akcję, której celem jest bezpieczeństwo na drodze! Nie wierzycie,
to sobie zerknijcie tutaj.
Dodam, że do tej pory angielska wersja strony Episkopatu
była dość rzadko aktualizowana, a przynajmniej w nieregularnych odstępach.
Wydawałoby się więc, że jeśli już coś zostaje tu zamieszczone, to powinna to
być przynajmniej naprawdę istotna kwestia dla Kościoła i wiernych (i nie chodzi
mi o to, bym lekceważył bezpieczeństwo na drogach). Być może dla tłumacza
zatrudnionego przez biskupów to takie wprawki w różnej tematyce, więc treść tak
naprawdę nie jest istotna. Też ciekawe zajęcie.
A swoją drogą, mówiąc poważnie, przykład zdaje się iść z
góry. Ojciec święty wśród skandalu molestowania seksualnego uznał, że ważnym
tematem są plastykowe butelki wyrzucane do oceanu. Świeccy w Stanach
Zjednoczonych domagają się jego ustąpienia, a papież Franciszek mówi o
plastykowych butelkach! Może nic dziwnego zatem, że miał ostatnio czas dla
proaborcyjnego piosenkarza Bono, a nie ma do tej pory tego czasu na odpowiedź
na dubia lub dla argentyńskich kobiet, ofiar molestowania seksualnego, które
chciałyby się z nim spotkać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz