Kiedy pojawia się jakiś tzw. „kontrowersyjny” spektakl, film
czy „kontrowersyjna” książka, zawsze mam wątpliwości, jak najlepiej i
skutecznie zareagować. Czy protest i głośny sprzeciw jest faktycznie zawsze
najlepszą formą reakcji? Ale przecież nie protestować, to godzić się na zło
wprowadzane w przestrzeń publiczną! Z drugiej strony każdy protest, każda forma
sprzeciwu to również reklama dla obrazoburcy. Jakiś gniot, który przestałby
budzić zainteresowanie ludzi już w pięć minut po pokazie, będzie pompowany na
wielkie arcydzieło, które porusza ważki temat. Im więcej protestów, tym lepiej
– ludzie gadają, można nagradzać, robić wywiady, protestować przeciwko
protestom, wystawiać ostentacyjnie poza sceną, urządzać pokazy specjalne itd.,
itp.
Swego czasu wykorzystano tę technikę reklamy poprzez skandal
z całą premedytacją we Wrocławskim Teatrze Polskim. Świadomie puszczono w obieg
wieść, że na scenie wystąpią aktorzy porno. Oczywiście doszło do protestów i
wokół spektaklu, który inaczej pewnie przeszedłby bez echa, zrobiło się głośno.
Przy okazji zakpiono sobie z ministra kultury. Potem wręcz mówiono, że jego
reakcja była na wyrost, tak jakby informacja o aktorach porno była jedynie
inscenizacją, którą biedny minister potraktował w swojej naiwności na serio,
nie rozumiejąc, że to wszystko przecież fikcja literacka.
Z drugiej strony są i tacy, którzy przez swoją nadgorliwość
dolewają tylko oliwy do ognia i zapewniają autorowi prowokacji kolejne minuty
sławy. Tak było ostatnio z wycięciem wypowiedzi takiego prowokatora, w której
wspomniał on o obecnym prezesie TVP. Dodajmy, że nie było tam wulgaryzmów ani
niczego takiego, co jeszcze mogłoby uzasadnić taką interwencję. Jakiś
(przepraszam za słowo) idiota, który to zrobił, wydaje się żyć w innej epoce –
w której nie ma przede wszystkim Internetu dającego możliwość błyskawicznej
reakcji i puszczenia w świat całego nagrania albo tylko wyciętego fragmentu.
Zrobił jedynie naszemu krajowemu obrazoburcy reklamę. Nie wyciągnął lekcji z
historii. Ot, że np. przejechał się na tej potędze Internetu były prezydent.
Oficjalne zaprzyjaźnione telewizje może robiły z niego męża stanu, w Internecie
wychodził na pajaca.
Powyższy przykład zresztą trudno uznać za świadomą reakcję
na bluźnierstwo czy profanację. Ów reżyser swoimi poglądami na Kościół
przypomina Zoję komunistkę – o czym świadczą udzielane przezeń wywiady, w
których raczy nas swoimi „mądrościami”. On nawet za bardzo nie wie, o czym
mówi, bo gdyby wiedział, to by zamilkł albo zrobił film o męczeństwie Andrzeja
Boboli – tutaj miałby prawdziwe pole do popisu, jeśli chodzi o brutalne sceny.
Nie zrobi takiego filmu, bo nie dorasta poziomem intelektualnym. On zrobiłby z
tego co najwyżej kolejną „Drogówkę” w kontuszach.
W przypadku tego reżysera może po prostu lepiej pomilczeć,
nie robić mu reklamy, pomodlić się za niego, publikować zamiast tego teksty i
artykuły o bohaterskich księżach i to zarówno polskich, jak i obcych. Jest
naprawdę z czego wybierać. W przypadku jawnych bluźnierstw trzeba reagować, nie
można milczeć. Trzeba jednak szukać na tyle skutecznych sposobów, by nie robić
takim „artystom” dodatkowej reklamy. Bez wątpienia jest to trudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz