Na setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości
otrzymaliśmy pasztet Bufetowej.
Smutne to całe przedstawienie świadczy głównie nienajlepiej
o odchodzącej prezydent Warszawy, ale także o całym środowisku, które za nią
stoi. Pani prezydent, która kiedyś działała w Ruchu Odnowy w Duchu Świętym, nie
przeszkadzają marsze sodomitów, będące obrazą moralności publicznej i
podważaniem podstaw cywilizacji europejskiej. Przeszkadza jej natomiast Marsz
Niepodległości, bo jest organizowany przez środowiska narodowe, choć jest to
impreza rodzinna, a tłumny udział w niej Polaków świadczy o dużym poparciu dla
całej inicjatywy, mimo że partie narodowe czy nacjonalistyczne nie cieszą się
szczególnie dużymi względami w wyborach. Polakom jednak to nie przeszkadza
świętować razem. Pani prezydent wie mimo to lepiej, jak być powinno.
Co ciekawe, pani prezydent z uporem maniaka dalej chce
jechać tym Waltzem w tłum świętujących i odwołać się od decyzji sądu
unieważniającej jej zakaz. To już wygląda po prostu na jakąś obsesję.
Z drugiej strony smutny jest również fakt, że – oprócz
takich działań, których celem jest ewidentnie psucie Polakom święta, a może
sprowokowanie zamieszek (oby nie skończyło się to ofiarami śmiertelnymi!) –
sami narodowcy i rząd nie potrafili się dogadać w sprawie wspólnych i radosnych
obchodów. Nie chcę oceniać, po czyjej stronie stoi wina (choć ewidentne
przechwycenie Marszu przez prezydenta po zakazie pani Waltz zrobiło na mnie jak
najgorsze wrażenie), bo nie śledziłem zbyt uważnie doniesień medialnych na ten
temat. Fakt jednak pozostaje faktem.
Tak się jakoś dziwnie składa, że akurat poczytuję sobie w
wolnych chwilach Kazania sejmowe Piotra Skargi. Właśnie skończyłem czytać
Kazanie wtóre, czyli O miłości ku Ojczyznie i o pierwszej chorobie
Rzeczpospolitej, która jest z nieżyczliwości ku Ojczyźnie. A gdy ta cała smutna
heca się rozkręcała, zacząłem czytać Kazanie trzecie, czyli O drugiej chorobie
Rzeczpospolitej, która jest z niezgody domowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz