piątek, 16 listopada 2018

O niezwykłości rzeczy zwykłych i literaturze, która wiedzie do Kościoła katolickiego

Przytoczyłem już na swoim blogu dwa krótkie fragmenty z autobiografii wybitnego poety i pisarza XX-wiecznego, George’a Mackaya Browna. Nie mogę się oprzeć, by nie zacytować jeszcze przynajmniej jednego dłuższego fragmentu, gdyż nieodmiennie urzeka mnie on swoim pięknem (mam nadzieję, że mój niezdarny przekład odda choć cień tego piękna).

G. Mackay Brown, pochodząc z rodziny prezbiteriańskiej, nawrócił się na katolicyzm, co jest chyba rzeczą dość niezwykłą, wziąwszy pod uwagę środowisko, w jakim się wychowywał i obracał. Niebagatelną rolę musiała tutaj odegrać poetycka wrażliwość samego twórcy. Nie było to szybkie nawrócenie, jak w przypadku św. Pawła czy XX-wiecznego francuskiego dziennikarza Andre Frossarda. To nawrócenie trochę się przeciągało. Jak pisze sam autor:

„Jednak żaden Szkot nie podejmuje pochopnych działań. Zwlekałem latami w tym stanie uznawania katolicyzmu, jednocześnie nie robiąc w tej sprawie nic. W szkockim mieście Dalkeith w pobliżu miejsca, w którym studiowałem w latach 1951/52, poszedłem dwa lub trzy razy na Mszę i byłem rozczarowany – zgubiłem się w Mszale, pośród długich chwil milczenia i szeptów; a pieśni i wierni ze swoimi paciorkami byli dla mnie czymś dziwnym. Nabożeństwo kobiet z klasy robotniczej wzruszało mnie: tutaj znajdowały piękno i pokój pośród szarego życia.
Jednak czułem, że mimo wszystko to tutaj był Kościół, który został założony na Skale.
I wciąż zwlekałem przez kolejne dziesięć lat.

W końcu to literatura zburzyła moje ostatnie linie obrony. Istnieje wiele sposobów wejścia do owczarni, dla mnie to piękno słów otworzyło bramę:

Love bade me welcome; yet my soul drew back,
Guilty of dust and sin…

Piękno przypowieści Chrystusa było nieodparte. Jak mogłoby być inaczej, kiedy tak wiele z nich dotyczy orki, czasu siewu i żniw, a Jego słuchacze w większości byli rybakami? Mieszkam na wyspach, które były uprawiane od wielu wieków; wokół mnie w lecie są szeleszczące pola zbóż, które zmieniają się z zielonych w złote. „Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze...” Słowa te były rozkoszą i objawieniem, kiedy po raz pierwszy je zrozumiałem. A przy przystaniach i miejscach cumowania w każdej wiosce i na każdej wyspie są łodzie rybackie i codzienni śmiałkowie wyprawiający się na niebezpieczny zachód, zapatrzeni w horyzont i smakujący sól rybacy („Podobne jest królestwo niebieskie do sieci...”, „Uczynię was rybakami ludzi...”). żywioły ziemi i morza, które uważaliśmy za tak nudne i zwykłe, zawierały obfitość i tajemnicę nie z tego świata. Teraz patrzyłem innym okiem na tych dostarczycieli chleba i ryb; a kiedy zacząłem w końcu pracować jako pisarz, to te heroiczne i prastare zajęcia dostarczały najbogatszej metaforyki, najbardziej ekscytującego symbolizmu.
To, że mozół rolnika staje się w czasie Mszy Corpus Christi było dla mnie tak cudowne, że brakowało słów i wciąż tak jest. To, że jednym z tytułów papieża jest Rybak, co jest uznaniem jego następstwa po Szymonie Piotrze, rybaku, było dodatkową rozkoszą dla umysłu i ducha – i wciąż jest”.


George Mackay Brown, For the Islands I Sing (tłum. Własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz