Jeden z ważniejszych filmów dokumentalnych ubiegłego roku media głównego ścieku zignorowały totalnie i to mimo ewidentnego sukcesu tego dzieła i możliwości oglądania go za darmo w kinach dookoła Polski. Zaznaczmy, że w wielu tych pokazach uczestniczył sam reżyser, a same pokazy odbywały się w kinach, a nie jedynie salkach katechetycznych czy innych wynajmowanych i przypadkowych pomieszczeniach.
Przykro to powiedzieć, ale ten niezwykły fenomen zignorowały także główne media katolickie, które przecież jako żywo powinny być zainteresowane zarówno dyskusją, jak i rekomendacją filmu o ojcu reformacji. Nic z tego! Ba! Można było nawet usłyszeć zaskakujące wypowiedzi niektórych hierarchów o historii reformacji i jej ojcu, Marcinie Lutrze. To naprawdę wstrząsające.
Myślę natomiast, że historycy mediów i filmu polskiego będą w przyszłości analizować ten niezwykły przypadek – oto w sytuacji, kiedy w kraju katolickim dotację państwową dostaje wulgarny film antykatolicki, reżyser i producenci jak najbardziej ortodoksyjnego filmu katolickiego nie tylko poradzili sobie bez dotacji państwowej, ale też odnieśli sukces zebrawszy z nadwyżką pieniądze wpłacane dobrowolnie. I oto właśnie przygotowali i udostępnili wersję angielską tego filmu, którą zagraniczni widzowie mogą już oglądać w Internecie, a wkrótce zapewne będą mogli nabyć na dyskach DVD.
Luter i rewolucja protestancka – bo o tym mowa – to film, o którym trzeba pisać i który należy polecać. Piszą o nim media zagraniczne, milczą polskie. Właśnie wczoraj pojawił się artykuł na ten temat na portalu Church Militant. Jeśli ktoś ma anglojęzycznych znajomych za granicą, zarówno katolików, jak i protestantów, powinien polecać im zarówno sam film, jak i wyżej wspomniany artykuł. To jest nasze, to jest polskie i to jest naprawdę godne promocji i dystrybucji na całym świecie! I przypuszczam, że to nie jest nasze ostatnie słowo. Teraz Polska!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz