Przez ostatnie trzy lata nie dochodziło do żadnych awantur i
zadym podczas Marszu Niepodległości. Charakterystyczne – ustały one po utracie
władzy przez PO. Trochę dziwny zbieg okoliczności, nieprawdaż?
Widać taka sytuacja bardzo niektórych boli, postanowili więc
na setną rocznicę odzyskania niepodległości zrobić nam prawdziwe święto –
doprowadzić do eskalacji konfliktu. Pojawiały się już wiadomości o „tęczowym
marszu”, a teraz wreszcie odchodząca z urzędu pani prezydent postanowiła na
koniec z prawdziwym wdziękiem staranować Marsz swoim Waltzem... Niech nie
będzie za wesoło! A co!
Marzyło mi się, że w setną rocznicę odzyskania przez Polskę
niepodległości będziemy mieli radosne obchody, że będą one przypominać nieco
amerykański Independence Day wesołym świętowaniem, że może w niebo polecą
fajerwerki... Nic z tego, „Europejczycy” wyraźnie dążą do wywołania ostrej
zadymy, licząc na to, że Polacy będą mieli dość nieustannych awantur i
konfliktów, a potem przyjedzie Waltz... to znaczy walec i wyrówna... Paweł Lisicki z „Do Rzeczy” ma
rację: „Wszystkie najgorsze słowa są tu właściwe”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz