Lubię śnieg. Lubię, kiedy przykrywa szarość ulic, domów, podwórek. Lubię, kiedy w nocy okna rozjaśnia blask świeżego białego puchu z cichutkim szmerem zasypującego świat, kiedy ta nieskalana biel od czasu do czasu skrzypi pod butami późnego przechodnia.
Gdy ktoś narzeka na zimę, mam wrażenie, że utracił w sobie coś z dziecka, z tej dziecięcej radości klaszczącej w dłonie na myśl o sankach i lepieniu bałwana.
Zapewne dlatego, gdybym miał wybrać kilka najlepszych przedstawień z wrocławskich teatrów, jakie dane było mi obejrzeć w ostatnim roku, to wskazałbym na spektakl „Don Juan wraca z wojny”. Wymieniłbym go bowiem nie z racji gry aktorów, ale ze względu na... śnieg. Tak, śnieg.
Wprawdzie obsada aktorska jest niezła. Na przykład Kinga Preis jest jak zwykle rewelacyjna. Jednak to śnieg sprawia, że sztuka wystawiona na deskach Teatru Polskiego długo pozostaje w pamięci. A ściślej, olśniewająca, pomysłowa scenografia odgrywająca pierwszoplanową rolę. Dlatego warto na tym przedstawieniu może usiąść trochę dalej, aby się dać uwieść iluzji, aby ta oniryczna wizja trwalej zapisała się pod powiekami. A to, że się zapisze, nie ulega dla mnie wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz